Wednesday, October 13, 2021

Droga bez wyjścia

 

Niezbyt daleko naszego domu jest taka uliczka....


Church St - ulica Kościelna, No Through - znaczy: nieprzelotowa, bez wyjścia.
To byłoby nawet obiecujące, gdyby w tej uliczce był kościół, ale go nie ma.

Uliczka jest malutka, jakieś 5 domków po każdej stronie.

Jeden z nich to Neighbourhood House - Dom Pomocy Sąsiedzkiej.

Przy wejściu skrzynka na książki - można jakąś sobie wziąć, można jakąś włożyć.
Ponieważ nie przewidywałem tej wizyty, to byłem przygotowany tylko na branie.

Może złamałem jakąś restrykcję, ale wszedłem na podwórko.
Dom, zgodnie z przepisami, był zamknięty jednak na stole zauważyłem 
bochenki chleba...


Na skrzynce obok, biało-zielona tabliczka z informacją o Food Bank - Banku Żywności.
Bank to brzmi dumnie, w skrzyce zauważyłem jakieś żywnościowe puszki, ale wyglądały mi na sprzed epoki lockdownu, czyli mocno przeterminowane.
Nie sądzę żeby osoby potrzebujące żywności tutaj zaglądały.

Wieczorem mieliśmy zoom-zebranie naszego zespołu St Vincent de Paul.
Jak zwykle, prócz spraw bieżących, chwile czasu poświęcamy na jakąś duchową refleksję

Dzisiaj były to słowa naszego patrona, św Wincentego - love is inventive to the point of infinity ( L'amour est inventif jusqu'à l'infini ) - miłość jest nieskończenie pomysłowa - KLIK.

Ze zlinkowanej strony dowiedziałem się, że Vincent de Paul pochodził z ubogiej rodziny i już jako 15-latek, wybrał karierę duchowną, słusznie licząc, że zapewni mu ona dostatnie, może nawet luksusowe, życie.
I tak pewnie by było, ale w wieku 36 lat całkowicie zmienił kurs inicjując liczne projekty charytatywne, które zaowocowały obficie.

Miłość jest nieskończenie pomysłowa...

Jednak francuskie L'amour uparcie kojarzy mi się z Habanerą z opery Carmen...


Miłość jest drapieżnym ptakiem
którego widzi się tylko raz
nocą zbiera czarne kwiaty
i cicho czeka na twój czas...

A prócz tego...
Dzisiaj wizytowaliśmy osobę proszącą nasze Stowarzyszenie o pomoc.

Pierwsza refleksja - osoby proszące o pomoc są znacznie bardziej pomysłowe niż my, którzy ze szczerej miłości, im tę pomoc dostarczamy.

Druga refleksja - na próg domu wyszła nasza klientka i jej 6-letnia córka.
Moja wizytująca partnerka grzecznościowo zapytała dziewczynkę:
- Brakuje ci szkolnych kolegów (bo szkoła jest zdalna) ?
- Ja nie mam żadnych kolegów - odpowiedziała dziewczynka.

Rzeczywistość jest nieskończenie pomysłowa.

9 comments:

  1. „Miłość jest nieskończenie pomysłowa”
    Jeśli ujmiemy „miłość” jako pewien akt komunikacji (komunikat językowy), to występuje tu nadawca i odbiorca. A święty nie sprecyzował, kto ma być pomysłowy. Może więc być i odbiorca. I wtedy będzie to zgodne z Twoją refleksją z wizytowania podopiecznych Stowarzyszenia;-)
    Nie wiem dlaczego, ale słuchając „Carmen” w aucie coraz bardziej przyśpieszam. Może temu, że „miłość jest drapieżnym ptakiem”;-) Zresztą chyba nie ma bardziej nośnego hasła niż „miłość”. I w muzyce, i w poezji, i w religii... Wystarczy wbić w wyszukiwarkę a pojawią się miliony wyników;-) Jest nieskończenie pomysłowa;-) Pzdr

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nadawca, odbiorca miłosci.
      Ciekawe spojrzenie.
      Przypomniało mi tytuł filmu - Jak być kochaną.
      Odbiorca miłości jednak brzmi nieco podejrzanie - ktoś kto z czyjejś miłości korzysta.
      W naszej parafii, księża ostatnio nadużywają słowa miłość/kochać. Ich wypowiedzi przekształcają się u mnie w obraz osoby absolutnie zadowolonej z siebie, przepełnionej miłoscią do wszystkiego dookoła i we własnym srodku.

      Delete
  2. Nasza droga kończy się na wjeździe do rezerwatu...
    tabliczka "Teren prywatny". Koniec podróży dla najeźdźców i burzycieli prywatności( czytaj: samowolna izolatornia).
    "Miłość jest nieskończenie pomysłowa...."?
    Helleni rozpatrywali to uczucie w dwóch wersjach:
    "agape", czy "philadelphia" , ale jak takie postawy mają się do rzeczywistości w oczach 6-letniej australijskiej dziewczynki, która przymusowo jest skazana na izolację, czyli brak bezpośredniego kontaktu z rówieśnikami...., na kogo wyrośnie taka latorośl? Wybór czy przymus? Co wspólnego z taką rzeczywistością ma uczucie miłości?
    Carmen....papieros z PRL-u, perfumowany nie opiumowany...nie ten dym.
    Emeryt z Jasła

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wersje miłości - wikipedia podaje, że Grecy wyróżniali SZEŚĆ rodzajów miłosci.
      Wyznam, że angielskie słowo - love - nie wzbudza we mnie żadnych emocji, co innego francuskie l'Amour. Dlatego, dopiero gdy przeczytałem słowa św Wincentego w oryginale, temat mnie zainteresował.
      Przymusowa izolacja dzieci - co z tego wyrośnie.
      Podobne refleksje wywołują u mnie - media społecznosciowe, wszechobecność rynku/reklam, brutalność i wulgarność w kulturze i rozrywce.
      Nowy, wspaniały świat.

      Delete
  3. Juz chcialam napisac ze "milosc" to pojecie zdewaluowane, i nawet francuskie l'Amour go nie wzmocni, ale nagle doszlam do wniosku ze nigdy w historii swiata nie bylo calkowita prawda.
    Widze ja tylko w wersji milosci rodzinnej a i w rodzinach tez bywa roznie.
    Masz racje - goruje przemoc, samolubstwo, wulgarnosc i wlasny interes. Milosc tylko gdy nam na reke, nie ma juz tej bezgranicznej i bezinteresownej. Niestety, spolecznosc swym zachowaniem sie sama pomaga by to zjawisko stalo sie powszechne.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, miłość w rodzinie to najbardziej oczywisty przypadek.
      Niestety coraz więcej zewnętrznych okolicznosci ją utrudnia, komplikuje.

      Delete
  4. Lechu
    w mojej wiki znalazłem OSIEM, ale co tam....
    wyznam, że gdy słyszałem po nemecku "kocham cię", to myślałem o zagrożeniu życia, poprzez duszenie tzw. nelsonem i dyszałem ze strachu po "dich"? Bardziej trafiało do mnie męskie wyznanie: " Jawohl, ich liebe alkohol", czy coś w ten deseń. Żaden święty by tego nie pochwalił, ale sprawdzę.
    Tak, francuski to "język" miłości bezwarunkowo...
    Św. Wincenty był Francuzem ?
    Emeryt z Jasła

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kocham cię po niemiecku - ich liebe dich - jest w dechę.
      K. Brandys w Listach do pani Z zastanawiał się nad brzmieniem niektórych słów w różnych językach - n.p. śmierć - po niemiecku Tod - to brzmi jak uderzenie topora przy ścinaniu głowy, zaś nasz, polski termin, ma w sobie uśmiech i ćwierkanie ptaszków.
      Św Wincenty, kiedyś myslałem, ze to Włoch a tymczasem to Gaskończyk, czyli sąsiad d'Artagnana. O jakieś 17 lat starszy od muszkietera. Na dodatek miał chyba ciekawsze życie - porwany przez piratów, w niewoli w Turcji...

      Delete
  5. Wincenty był kuternogą(jak Kubuś) i z dużą ciekawością poznawaliśmy jego życiorys. Przy ognisku, piwie i glonku chleba ze smalcem(skwarki były). Inspirujesz Lechu, inspirujesz...
    Dwa lata luki w życiorysie świętego, to kontrowersje dla historyków, niewola, kasa tu -kasa tam, obrotny był i miał dobre znajomości. To zaleta. Był, jak św. Mikołaj, a po wiekach stał się patronem i wzorem. Są Mikołajki, może czas na Wicusiów....
    W sumie jest 14 Wicusiów, którzy zasłużyli być świętym, ale Gaskończyk jest najświętszy.
    K.B.? konfident....?, ale co tam..., pisał co nie co. Wybieram jednak pieśń dziadowską:
    " komu bije temu bije, mnie nie bije żaden dzwon, a takiemu...."
    Ten termin mi bardziej odpowiada, krótki i dosadny- ZGON. Nie taki toporny, ale dosadny i polski ZGON...
    I tak od miłości do zgonu, umrzeć z miłości...., np. w Wenecji- pamiętam, w tym są wątki polskie.... . Św. Wincenty, ciekawe czy uważał się bardziej za Gaskończyka niż...takie tam.pozdrawiam.
    Pora na pieczenie pasztetu (przepis z Andewagenii), cukinia plus zmielona ryba z odrobiną świeżego lubczyku ..... . Nastawiamy wino.
    Emeryt z Jasła

    ReplyDelete