Tuesday, January 30, 2024

Kobiety piszą

 Spojrzałem na listę moich ostatnich lektur - 4 książki, wszystkie napisane przez kobiety, mało tego - przez Australijki.

Chyba żadna z tych książek nie została przetłumaczona na polski ani nie doczekała się polskiej recenzji, za to oryginalne, angielskie, wersje tych książek są mocno promowane na polskich portalach książkowych.

Zacznę od ostatniej lektury gdyż ta książka koncentruje się na inności kobiet - Anna Funder - Wifedom - KLIK.
Po pierwsze - jak przetłumaczyć ten tytuł? Wifedom - bycie żoną?
Po drugie - bycie żoną...
Autorka wiele uwagi poświęca materii życia utkanej przez kobiety.
Przyznaję jej rację, nawet rozszerzam - do tego nie trzeba być żoną, kobiety poświęcają większość swojego życia na tkanie materii, która wyścieła, zmiękcza, upiększa nasze życie - domowe, rodzinne, czasem również zawodowe.
Po trzecie - głównym tematem książki jest relacja z życia małżeńskiego George Orwella, autora słynnych powieści - Animal Farm (Folwark zwierzęcy) i 1984.
To akurat uważam za słabość książki - według mnie Orwell nie był takim nadzwyczajnym pisarzem, na dodatek swoje dwie najważniejsze książki napisał już po śmierci żony.

Osobna sprawa to że taką książkę mogła napisać tylko kobieta - mam tu na myśli ogromny, niewidoczny, wysiłek włożony w zebranie bardzo wielu faktów. Wysiłek, którego według mnie autorka mogła sobie oszczędzić, ale właśnie kobiecość jej nie pozwoliła.

Uwaga podstawowa - Anna Funder nie jest pokorną pracusią - cała książka to jedno wielkie oskarżenie stosunków społecznych, politycznych, kulturowych, które uczyniły żonę Orwella osobą niewidoczną. Autorka całą winą za to, że kobiety są jakie są, obarcza system patriarchalny.
Ja uważam jednak, że biologia ma tu też bardzo dużo do powiedzenia.

Kolejna książka - Pip Williams - Bookbinder of Jericho (Introligator(ka) z Jerycho - KLIK.
Bardzo dobrze wspominam inną książkę tej autorki - Dictionary of lost words (Słownik zgubionych słów) - historia młodej dziewczyny zatrudnionej w pomocniczej roli przy redakcji Oxford Dictionary.
Co ujęło mnie w obu tych książkach to z jednej strony pogodna delikatność bohaterki powieści, z drugiej - pogodna delikatność autorki.
W Introligatorze autorka zachowuje swój styl, tematem książki jest praca w drukarni Oxford Press. Tłem jest sytuacja w Anglii w okresie I Wojny Światowej - niespodziewane zapotrzebowanie na pracę kobiet w dotychczas męskich zawodach i co za tym idzie otwarcie drzwi do edukacji i kariery. Żeby nie było zbyt łatwo bohaterka powieści ma siostrę bliźniaczkę cierpiącą na ADHD czy coś podobnego i to rzutuje na każdą jej decyzję.

Następna - Ed LeBrock - Sound Bites - KLIK.
STOP! Jaka następnA? - Ed LeBrocq to mężczyzna!
Niestety moja perfidia wyszła na światło dzienne.
Przed laty oczarowała mnie swoim głosem radiowa prezenterka muzyki klasycznej - Emma Ayres.
Po kilku latach ślepego oczarowania rozpoznałem ją na sali koncertowej i zrobiło mi się smutno.
Ona była pełna gniewu.
Kilka lat później przeczytałem jej książkę - Cadence m przypadku - relacja z samotnej rowerowej podróży z Anglii do Hong Kongu. 
W tej książce zauważyłem jej fascynację światem mężczyzn, do tego w Iranie.
Kolejna książka - Danger Music - relacja z pracy jako nauczycielka muzyki w Kabulu. 
To był rodzaj kuracji - powodem gniewu Emmy był fakt bycia kobietą, miała nadzieję że życie w Afganistanie gdzie każdy dzień niósł ryzyko katastrofy, rozładuje tę wewnętrzną walkę płci.
Rozładował - podjęła decyzję radykalnej zmiany płci a także zmianę imienia na Ed.
Kilka miesięcy temu relacjonowałem tutaj książkę Ed'a Ayres - Whole Notes.
Teraz, otoczony książkami kobiet, ośmielę się wyznać, że Whole Notes robiły na mnie wrażenie książki napisanej przez kobietę.
A teraz - Sound Bites - niestety - tytuł został potraktowany zbyt dosłownie - bites znaczy ukąszenia.
Książka to zbiór 40 muzycznych... ukąszeń a  autor jawi się jako natrętny komar, a może komarnica?

Ostatnia pozycja to relacjonowana tu nie tak dawno książka Robyn Davidson - Unfinished Woman.
Tytuł mówi wszystko - Niedokończona Kobieta - Robyn swoim przebojowym stylem życia przewyższyła większość mężczyzn - to za mało żeby porównywać się z kobietami.

Zamiast podsumowania...
Spojrzałem wstecz na moją dawną polską lekturę autorstwa kobiet:
 - Zofia Kossak-Szczucka - przede wszystkim książki o wyprawach krzyżowych a szczególnie - Bez oręża.
Uważam, że pod wielu względami przewyższała Sienkiewicza.
- Maria Rodziewiczówna - całkiem męskie książki.
- Eliza Orzeszkowa - właściwie pamiętam jedną - Meir Ezofowicz - dobre uzupełnienie Ksiąg Jakubowych.

Żadna z tych książek nie ma w sobie niczego kobiecego.
Czy to źle? Czy za to też należy winić patriarchat?

Friday, January 26, 2024

To nie sztuka przewrócić Cooka

 Znowu mamy Australia Day, święto Australii, którego niektórzy się wstydzą, inni nienawidzą, na szczęście większość korzysta z dnia wolnego od pracy bez żadnych refleksji.

Jako emeryt mam dni wolne bez żadnych okazji więc, jak przez ostatnich kilka lat - pomarudzę na tym blogu.

Po pierwsze - przyczyna całego zamieszania - 26 stycznia 1788 roku, kapitan Filip doprowadził do brzegów Australii I Flotę - 11 statków, na których przypłynęło w okolice dzisiejszego Sydney:
- 14 oficjeli i pasażerów,
- 306 członków załogi,
- 245 osób uzbrojonego personelu,
- 45 żon powyższego personelu + 9 dzieci urodzonych podczas 8-miesięcznej podróży,
- 543 więźniów (męczyzn),
- 189 więźniarek,
- 22 dzieci powyższych osób, w tym 11 urodzonych podczas podróży.
Szczegóły TUTAJ.

Nie zamierzam dzisiaj drążyć tego tematu - trzy poprzednie marudzenia na ten temat  TUTAJ.

Spojrzałem na czołówki wiadomości i za okno.

Czołówka 1 - zdewastowano pomnik kapitana Cooka w Melbourne - KLIK.
Dygresja - Filip zawinił Cooka przewrócili.
Taka wiadomość to dla mnie nie nowina, to wydarzyło się już kilka razy w różnych miastach Australii.
Dla porządku wspomnę, że kapitan Cook był doskonałym żeglarzem i potrafił doprowadzić statki pomyślnie do celu.
Celem jego wyprawy była obserwacja tranzytu planety Wenus, zjawisko to trafia się 4 razy w ciągu 243-letniego cyklu - KLIK - i miało duże znaczenie dla lepszego zrozumienia funkcjonowania układu słonecznego.
Skoro wspomniałem układ słoneczny to...
  ..taka myśl mnie dzisiaj przenika?
 - czy ktoś przewróci pomnik Kopernika???

Czołówka 2 - Australijczycy Roku 2023.
Tytuł w podstawowej kategorii zdobyła para naukowców (prof. Georgina Long i prof. Richard Scolyear) za badania nad rakiem skóry (melanoma).
Nieco szokująca była dla mnie informacja, że prof. Richard Scolyer jest ofiarą nieuleczalnego raka mózgu i że zaoferował aby na jego ciele prowadzono badania ewentualnych leków.
Pełna relacja TUTAJ.

Za oknem... niby średnio-słonecznie, ale temperatura odczuwalna przeze mnie nie zachęca do wychodzenia z domu.
Przypominam - ŚRODEK LATA w kraju położonym geograficznie gdzieś pomiędzy Tunezją a Sycylią, tyle że na odwrotnej półkuli.

Moje 40-letnie doświadczenie w tym kraju mówi, że to nie jest normalne.

W tym kontekście nie zaskoczyła mnie informacja, że cyklon aktualnie wiejący na północnym wschodzie Australii ma imię Kirilly - KLIK .
Znaczy się Kiryłło, a może Cyryl - brzmi jakoś swojsko.
No cóż, kilka dni temu ogłoszono, że włamania do jednej z największych baz danych personalnych w Australii dokonał rosyjski hacker - KLIK.

Pozostaje mi tylko zapytać:  что делать?

Sunday, January 21, 2024

Pogrzeb za życia i więcej

W ciągu ostatniego niespełna miesiąca byliśmy na dwóch pogrzebach, sam nie wiem co o tym myśleć?

Nie minęło kilka dni a tu, w wiadomościach naszej państwowej stacji TV - ABC - podali informację o - Living Funeral - KLIK - pogrzeb za życia.

Wyznam, że to mnie zaskoczyło.
Nie zdziwiłbym się gdyby zrobiło to Google gdyż ono miało wgląd do moich emaili na temat tych pogrzebów i wiedziało, że zaglądałem na strony kościołów i cmentarzy, ale państwowa telewizja?
Czyżbym ja był jakąś ważną osobą i o tym nie wiedział?

Wracam do tematu - pogrzeb za życia - zlinkowana strona wyjaśnia, że dotyczy to osób, które są pewna, że wkrótce umrą i daje im szansę pożegnać się z bliskimi im osobami.
Pewne podejrzenia wzbudziła wzmianka, że to może znacznie zmniejszyć koszty pogrzebu.
To przypomniało maksymę, że gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Wikipedia wspomina, że czasem motywem takiej ceremonii jest doprowadzenie do izolacji starej osoby od otoczenia - opiekunowie (rodzina) przestaje się zbytnio troszczyć o dziadka czy babcię bo wiedzą, że nikt już ich nie odwiedzi - brrr.

Moja opinia - wydaje mi się, że ceremonia pogrzebowa jest dla tych, którzy żyją, ale moje doświadczenie (pogrzeb mojej matki) jest zbyt małe żeby coś rozsądnego dodać.

Zmiana frontu - z cmentarza pod rynnę - wczoraj byliśmy na chrzcie?
Mało?
Byliśmy na DWÓCH chrztach!

Synowi naszego znajomego 2 tygodnie temu urodził się syn.
Na dodatek jego żona, matka dziecka, też nie była dotąd ochrzczona, więc podwójna ceremonia.

Nie wspominałbym o tym gdyby nie fakt, że ceremonia odbyła się w kościele katolickim praktykującym tradycyjną, łacińską liturgię.
Mam pewien sentyment do tej tradycji, ale spotkało mnie zaskoczenie, a nawet dwa.

Chrzest dziecka był raczej prosty i jasny, co innego z osobą dorosłą.
Ceremonia była długa i pokrętna, oboje z żoną nie mogliśmy tego ustać wycofaliśmy się na siedzące pozycje.
Tu wyjaśnię, że w naszym parafialnym kościele, w którym stosują aktualną liturgię, chrzest dorosłego jest taki sam jak dziecka.

Drugim zaskoczeniem było spotkanie z kilkoma parafianami tego tradycyjnego kościoła.
Parę osób w średnim wieku, parę młodych, wszyscy sympatyczni i dowcipni, ale gdy zboczyliśmy na tematykę biblijną i religijną poczułem zapach piekielnych płomieni.

Wyszedłem zdezorientowany
 - czy moja pamięć katolicyzmu w PRL jest zniekształcona,
- a może kościół katolicki w PRL praktykował nieco zmodyfikowane ceremoniały i nauczanie,
- a może kościół katolicki w Anglii i Irlandii będąc ofiarą angielskiej nietolerancji, jakoś skamieniał?

W ten sposób w dwa dni zachwiały się dwa filary istnienia - chrzest i pogrzeb.

Dzisiaj niedziela, znowu odwiedziliśmy kościół w starym stylu, którego zdjęcie publikowałem 2 wpisy temu, ale jednak potrzebowałem dzisiaj odmiany.
Odwiedziłem sąsiednią ulicę gdzie natura stworzyła świątynny nastrój...




Uwaga: w rzeczywistości było znacznie ciemniej, ale telefon wie lepiej - stara się rozjaśnić moją wizję.
Niepotrzebnie, ja jestem nadal w dobrym humorze.

Tuesday, January 16, 2024

Król umarł niech żyje Królowa

 Styczeń, pełnia lata, urlopy.

W Australii oznacza to liczne festiwale, właśnie zakończył się jeden z największych - Parkes Elvis Festival w miejscowości Parkes w Nowej Południowej Walii. Zgromadził około 25,000 fanów króla Rocka w tym pewnie ponad tysiąc sobowtórów.

Przeszedłbym nad tym do porządku dziennego gdyby nie jedna historia.
Otóż jeden z imitatorów Elvisa prowadzi działalność charytatywną - odwiedza starsze, niedołężne osoby, które chciałyby pobyć chwilę w towarzystwie idola ze swych młodych lat.
Szczegóły tutaj - KLIK.

Wyznam, że poruszyła mnie ta historia, niestety moi muzyczni idole to spore orkiestry, nie zmieszczą się w naszym domku, jednak przy tej okazji przypomniałem sobie moje "spotkania" z Elvisem.

Wydaje mi się, że początki były w 1956 roku, program radiowy Lucjana Kydryńskiego.
Rok 1956 - pierwszy festiwal jazzowy w Sopocie, Leopold Tyrmand - lektura książki Zły. To otworzyło mi oczy na światy inne niż PRL, szczególnie jazz.
A tu nie minęły 3 miesiące i dowiedziałem się o Rock and Rollu, większości moich kolegów podobał się, ja przeżyłem pewną rozterkę.
Byłem pod urokiem jazzu tradycyjnego a tu - pstryk - i popularność zdobywa coś innego. Poczułem jakieś krętactwo - to nie są poważne sprawy tylko wybryki mody.
Dalsze zgłębianie jazzu pogłębiło moje rozterki - jazz nowoczesny zdecydowanie mi się nie podobał, jazz tradycyjny szybko mi spowszedniał, wróciłem do muzyki klasycznej i tak mi zostało na resztę życia.

Jednak po tym tegorocznym spotkaniu z Elvisem zrobiłem przegląd moich elvisowskich wspomnień.

Pierwsze spotkanie to było chyba TO.
Jailhouse Rock? Rock z więzienia?
Ten filmik zobaczyłem dopiero dzisiaj, dotąd nie miałem pojęcia że to była taka sceneria.

Kolejny utwór, który zapamiętałem to It's now or never - rockowa interpretacja popularnej włoskiej piosenki - Wróć do Sorrento - KLIK.
Wyznam, że powyższe nagranie sprawiło mi przykrość - po pierwsze Elvis jest otyły, po drugie w tym nagraniu ktoś wykonuje Wróć do Sorrento i to jest raczej żałosne.

W pamięci utkwił mi utwór In the Ghetto - KLIK.

Zajrzałem do katalogu utworów wykonanych przez Elvisa - KLIK - 786 utworów.
Dowiedziałem się, że pierwsze utwory nagrał w 1953 roku - My Happiness - KLIK.
Karierę zakończył w roku 1977, jeden z ostatnich utworów to - Unchained Melody - KLIK.
Zmarł 16 sierpnia 1977 - KLIK.

Dla poprawy nastroju druga strona królowania - kilka dni temu pierwsza w historii Australijka została królową europejskiego państwa!
Mary Donaldson z Tasmanii została królową Danii - krótka relacja wizualna - KLIK.

Spojrzałem jeszcze na radość Duńczyków -  KLIK.
Sprawozdawca zwraca uwagę na wyraźny wzrost entuzjazmu gdy na balkonie pojawia się królowa Mary, ja odnoszę wrażenie, że entuzjazm rośnie jeszcze bardziej gdy dołączają do nich dzieci.
Na szczęście nie wyprowadzili na balkon swojego pieska bo ten mógłby ich wszystkich pokonać.

Sunday, January 14, 2024

Niedzielne kolędowanie

Nowy Rok idzie pełną parą.
Praktycznie oznacza to, że po świątecznej przerwie lekarze wracają do pracy i dobijają się do mnie ze swoimi usługami.
To spowodowało zastój na blogu.

 Na szczęście przyszła niedziela, żeby jeszcze bardziej oderwać się od tutejszej rzeczywistości wybraliśmy się na polską mszę do kościoła w centrum Melbourne.

Kościół pod wezwaniem św Ignacego Loyoli. Zarządzają nim Jezuici, ale od wielu, wielu lat niedzielna msza o 12:00 jest zarezerwowana dla Polaków...


Potężna, majestatyczna budowla.
Jestem niewątpliwie osobą zwracającą uwagę na pozory gdyż właśnie takie otoczenie mi odpowiada.

Dzisiaj jednak polska msza miała dla mnie dodatkową atrakcję - liturgiczne śpiewy zastąpiono kolędami.
I tak Gloria - Chwała na wysokości Bogu a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.." - zastąpiono kolędą - Gdy się Chrystus rodzi, w której mamy słowa: "Aniołowie się radują, pod niebiosy wyśpiewują; Gloria, gloria, gloria, In excelsis Deo!"
Czyli właściwie to samo a nawet może lepiej bo po łacinie.

Podobnie było z Wyznaniem Wiary - Credo - Pójdźmy wszyscy do stajenki...

I końcową pieśnią - Podnieś rękę Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą...

Tutaj poczułem odrobinę rodzimej atmosfery - sporo osób kojarzyło to z aktualną sytuacją polityczną w Polsce, śpiewano więc to samo, ale adresaci błogosławieństw byli różni.

P.S. Wyniki głosowania za granicą:
- Kanada i USA - dominował PiS,
- Japonia - PiS i Konfederacja nie osiągnęły 5%,
- Chiny - jak wyżej,
- Australia - KO 49.8%, PiS 17.2%.
Źródło - KLIK.

Tuesday, January 9, 2024

Minął tydzień

Właśnie minęła niedziela.
Dwa wpisy temu wyrażałem obawy czy w tym roku będą w ogóle niedziele więc był to lekko przełomowy moment.

Rozejrzałem się spokojniej dookoła.
Wiadomości z Polski - serwis POLSAT...


Goźna Rosja?
Rozumiem, że POLSATu nie dotknęły przepychanki w mediach państwowych więc co taki nagłówek może oznaczać w WOLNYCH mediach?
Że wojna nie taka gRoźna? 
Ale dlaczego nie opuścili R w nazwie państwa?
Może nie chcą zmienić Ruska na Tuska?

Z drugiej strony, opuszczenie litery R może przynieść sporo miłych niespodzianek, weźmy najświeższe wydarzenie - Nowy Rok - opuśćmy R i będzie OK.

Spojrzałem więc na siebie - w lustrze u fRyzjeRa.
Na tym zdjęciu widać również moją fryzurę, ale całą twarz zasłania telefon...


Spojrzałem na świat w zasięgu mojego wzroku...

Zielono...
To chodnik wzdłuż szkolnego boiska, wystarczyło 2 tygodnie wakacji i tak urosła trawa.

W ostatnią niedzielę odwiedziliśmy nasze wnuki na obozie harcerskim, od rana padało, ognisko odbyło się w hali, pod dachem...


Ognisko udało się zapalić od pierwszego pstryknięcia.

Największą atrakcją a równocześnie zmorą była jazda tam i spowrotem.
Atrakcją - gdyż większość trasy prowadziła krętą szosą przez cudowny las, który w deszczu i mgle wyglądał bajecznie.
Zmorą - gdyż to ja prowadziłem samochód i nie mogłem sobie pozwolić na podziwianie widoków.

Saturday, January 6, 2024

Podatek od gotówki

 Właściwie nie używam gotówki.
Jedyne regularne przypadki to punkt toto-lotka (opłata A$1.50) i chiński sklepik gdzie kupuję kiszone wodorosty (A$4).

Wszystkie inne zakupy płacę kartą kredytową, regularne rachunki - przelewem bankowym.
Mam książeczkę czekową, ale czeku nie wypisywałem już kilka lat.

Ostatnio zauważyłem, że chyba wszystkie niewielkie sklepy wprowadziły opłaty (na ogół 1%) za używanie kart kredytowych, rok temu opłaty były tylko za używanie karty American Express.

Telewizja państwowa - ABC News - sygnalizuje masowy odwrót od gotówki  -
rok 2007 - 69% transakcji płacono gotówką, 26% kartą kredytową.
rok 2022 - 13% gotówka, 76% kartą -- KLIK.

Tymczasem obrót gotówkowy kosztuje - zlinkowany reportaż wspomina tylko kłopoty firm transportujących gotówkę do banków, poczty i dużych firm.
Z drugiej strony, w kłopocie są sklepy i klienci w małych miejscowościach.
Kiedyś (5 lat temu) w każdej takiej miejscowości były oddziały przynajmniej 3 banków. Lokalne byznesy mogły tam pobrać gotówkę i wpłacić utarg. 
Teraz pozostał najwyżej jeden oddział banku, jeśli w ogóle pozostał.
Podobnie z pocztą.

Czy czekają nas opłaty za płacenie gotówką?
Bardzo możliwe.
Póki co dostaję nagrodę za korzystanie z karty kredytowej - A$100 za każde wydane A$25,000 - czyli 0.4%. Kilka lat temu dawali 0.5%.

Czy będą nagrody za płacenie gotówką???

W tym momencie przypomniała mi się mądrość z piekarni, w której używa się Dzikiego Ciasta...


Kara to podatek za to, że zrobiłeś coś źle.
Podatek to kara za to że robisz dobrze.

Najlepiej NIC nie robić?
I PIES wam mordę lizał :)

Wednesday, January 3, 2024

Tygodniowy rytm

Minęły dwa "dodatkowe" dni, wpadliśmy w tygodniowy rytm.

Liczba 7 ma w wielu kulturach specjalne znaczenie, w tym kontekście nie dziwi, że na siódemce opiera się rytm naszego życia (w biblii mamy stworzenie świata w ciągu 7 dni).
Ciekaw jestem ile czasu upłynęło zanim ludzie zorientowali się, że tygodniowy rytm nie da się zsynchronizować z porami roku?

W każdym razie dobrze, że nie da się zsynchronizować gdyż nasza, australijska emerytura wypłacana jest co dwa tygodnie - znaczy 26 razy w roku, znaczy... co 14 lat - 27 razy w roku.
I to spotka nas właśnie w TYM ROKU!!!

Skoro podałem już tyle liczb, to trudno nie wspomnieć kilku podsumowań zeszłego roku.
Książki - przeczytałem 6 - tragedia!!
W tym tylko dwie mi się spodobały a jedna - Apeirogon - wprowadziła mnie w stan rozterki, która nadal trwa.
Chyba 5 książek odłożyłem po przeczytaniu kilku stron.

Imprezy kulturalne - 12, głównie muzyczne, tylko jedno wyjście do kina (Barbie).

To co ja właściwie w tym roku robiłem?
Odwiedzałem lekarzy - oj tak, tak. Na dodatek rezultat praktycznie żaden.

Ostatnia deska ratunku - BLOG - 98 wpisów.
Hmmm - to też mniej niż w którymkolwiek z poprzednich 6 lat, ale uwzględniając fakt, że nic się u mnie nie działo, to zdecydowanie duużo - dziękuję czytelni(cz)kom za cierpliwość

Na zakończenie nie może zabraknąć Wordle.
To chyba przedostatnia gra zeszłego roku - prosta jak - raz - dwa - trzy!


Statystyki:


317 gier - czyli gram od marca. Po wstępnych zawirowaniach złapałem dobry rytm i już od prawie 6 miesięcy nie wypuściłem braku.

I jeszcze jedno, wieloznaczne spotkanie...


Zeszłoroczny Mikołaj.

A MY jeszcze żyjemy!