Thursday, September 12, 2024

Greek solo

 Już kilka razy wspominałem na tym blogu budowę nowego domu na sąsiadującej z nami działce.

Dzisiaj kolejny etap - graniczny płot ...

Już o 7:30 płociarze zadzwonili do drzwi - Michael i Spiros.
Ten drugi zdecydowanie wyglądał mi na Greka - mam nadzieję że nie jest to politycznie niepoprawne wyrażenie.

Spiros - Grek - pierwsze skojarzenie do Spyridon Luis - zwycięzca maratonu na pierwszych Igrzyskach Olimpijskich - Ateny 1896 - KLIK.

Po chwili zadałem mu jakieś pytanie, spojrzał na mnie za zdziwieniem...
Greek solo - odpowiedział.
Zrozumiałem - umie rozmawiać tylko po grecku.
Nieco mnie to zdziwiło, ale trochę rozczuliło...
On czuje się tutaj jak u siebie w domu :)
Zgadza się,  w Melbourne mieszka prawie 175,000 osób greckiego pochodzenia.
Niektóre dzielnice są wyraźnie zdominowane przez Greków, oczywiście najwyraźniej można to odczuć w restauracji.

Miałem przyjemność odwiedzić Grecję w 2008 roku, niestety tylko na tydzień.
Wspomnień sporo...


Ale maszerować z wartownikiem nie odważyłem się - KLIK.

Płot gotowy...

Pora zakończyć wspomnienia.
Jak jest po grecku dziękuję - pytam Michaela...
Ευχαριστώ - odpowiada.

Eucharisto!
Eureka!
Już kiedyś wspominałem, że określenia, które w europejskiej kulturze brzmią bardzo wzniośle lub dramatycznie, to dla Greków jest chleb powszedni.

Jeszcze jedno - w Australii spotkałem się z przypadkami określania Greków mianem - wog - KLIK.

Grecy odpowiedzieli serią filmów Wog Boy - TRAILER.

Sunday, September 8, 2024

Wiosna

W Australii rozpoczęła się oficjalnie 1 września.

Już 21 sierpnia, drzewa przed bazarem zakwitły...

Wczoraj, 7 września - w drodze na bazar mijałem liczne grupki rowerzystów, którzy w soboty spędzają kilka godzin na rowerze.
Na bazarze zauważyłem kilku staruszków w krótkich spodenkach.
Drzewa - te z poprzedniego zdjęcia - zzieleniały...

Temperatury - w piątek w Melbourne osiągnęły 24C.
Kilka dni temu przyszły rachunki za elektryczność i gaz - za dwa ostatnie miesiące zapłaciliśmy A$300 mniej niż w roku ubiegłym, a przecież ceny elektryczności i gazu wzrosły.
Znaczy nie trzeba było ogrzewać domu w zimie.

Jak zwykle podczas jazdy samochodem włączyłem radio - muzyka tak potężna, że o mało co nie wpadłem na drzewo -- Requiem Verdiego - KLIK.

Dies Irae - Dzień Gniewu...
Bóg gniewa się na stworzony przez siebie świat.
Nie wiem dlaczego to wykonywano kiedyś podczas mszy pogrzebowej - nieboszczyk nie miał szansy już się przestraszyć.

Odebrałem to nowocześnie - jako aluzję do pogody - już w tej chwili pojawiają się wezwanie aby przygotowywać się do pożarów lasów. W naszym przypadku przełoży się to chyba na spory wzrost kosztów klimatyzacji.

Póki co cieszyłem oczy widokiem kwiatów na naszej ulicy...


P.S. Dla miłośników muzyki - Dies Irae z Requiem Mozarta - KLIK.

Wednesday, September 4, 2024

Pinokio

 Nie, to nie będzie o polskich politykach.

Na Prima Aprilis tego roku zauważyliśmy informację, że Teatr Wielki w Warszawie wystawia balet Pinokio.
O ile mi wiadomo jest kilka wersji tego baletu, ale ta jest zdecydowanie polska - libretto Anna Hop, muzyka Mieczysław Weinberg.
Z poszukiwań na internecie wynika, że Pinokio nie doczekał się popularnej wersji baletowej, kilka baletów zorganizowało swoje własne interpretacje dobierając muzykę według własnego uznania. W biografii M. Weinberga nie ma ani słowa o tym żeby skomponował muzykę do jakiegoś baletu.

W tej sytuacji skoncentrowałem się na Mieczysławie Weinbergu - na końcu wpisu linki do Wikipedii - wersja polska i angielska.

Polsko-rosyjski kompozytor pochodzenia żydowskiego.
Dodam, że bardzo płodny i cieszący się dużym uznaniem - w Związku Radzieckim był stawiany tuż obok Prokofiewa i Szostakowicza.
I tu moją uwagę zwrócił jeden szczegół - w angielskiej wersji Wikipedii przeczytałem, że...6 września 1939 roku,  mieszkający w Warszawie M. Weinberg usłyszał w radio komunikat, że Wehrmacht przełamał polskie linie obronne. Dla niego był to oczywisty sygnał, że trzeba uciekać na wschód i tak zrobił. Tułał się przez 2 tygodnie napotykając po drodze wielu podobnych żydowskich uciekinierów aż wreszcie spotkali wojska Armii Czerwonej i błogosławili ją za uratowanie im życia.

Skonfrontowałem to z doświadczeniami mojej rodziny...
Moja Matka dobrze pamiętała, że 6 września, generał Umiastowski wydał rozkaz aby wszyscy fizycznie sprawni mężczyźni opuścili Warszawę i szukali polskich jednostek wojskowych aby do nich dołączyć - KLIK - to była niesamowita pomyłka i zamieszanie.
Ciąg dalszy znam z opowieści rodzinnych - mój ojciec błąkał się kilka dni bez rezultatu i ostatecznie zdecydował się dotrzeć do rodziny swojego młodszego brata, która przebywała w majątku hrabiego Raczyńskiego na wtedy polskiej części Ukrainy.
Dotarł w sam czas - żona brata z trzema córkami właśnie szykowały się do ucieczki dalej na wschód i właśnie wtedy dotarła do nich wiadomość o inwazji Sowietów na Polskę.
Mój ojciec nie miał wątpliwości - uciekli na zachód.

Skontaktowałem się z Wikipedią i wysłałem sprostowanie wspominając o rozkazie generała Umiastowskiego. Otrzymałem odpowiedź, chyba od autora angielskiej wersji wpisu, który napisał, że zacytował dokładnie to co M. Weinberg osobiście mu powiedział.

Zadumałem się... dwie prawdy.
Wciąż odświeżane są dyskusje na temat stosunków polsko-żydowskich na przestrzeni wielu lat. 
Bardzo często stają się ostre, prowadzą do oskarżeń.
Prawda jest taka... że jest czasami względna.

Wspomnę jeszcze, że moje sprostowanie zostało jednak uwzględnione, wpis Wikipedii o M. Weinbergu został zaktualizowany i teraz wspomina rozkaz gen. Umiastowskiego.

P.S. Cały balet na Youtube ==> KLIK.
Uwaga: zaskoczyła mnie taka możliwość. W Australii można na internecie zobaczyć video z baletów czy koncertów, ale zawsze jest to płatny "streaming". Ceny nie wygórowane - A$30 za balet, ale przecież nie za darmo.

Źródła:
Mieczysław Weinberg - Wikipedia - wersja polska - KLIK.
Mieczysław Weinberg - Wikipedia - wersja angielska - KLIK.

Sunday, September 1, 2024

Ucieczka na Południe

 Ucieczka na Południe?
Ciekaw jestem z czym taki tytuł może się obecnie kojarzyć?
Może z wycieczką do Grecji.

Mnie, w roku 1958, kojarzył się z drukowaną w odcinkach w Sztandarze Młodych powieścią Sławomira Mrożka o takim właśnie tytule - KLIK.
To były wakacje po I roku studiów, po praktyce robotniczej w Nowej Hucie wybrałem się z kolegą autostopem na Mazury, na kajaki. Właśnie wtedy publikowano tę powieść, na szczęście w kioskach mieli jeszcze niesprzedane egzemplarze Sztandaru Młodych z poprzednich dni tak że mieliśmy ciągłość lektury.

No dobrze, ale mamy rok 2024 i jesteśmy w Australii, dokąd uciekać na Południe?
Tym razem mam jednak na myśli kanadyjskiego narciarza Roberta, o którym pisałem ponad 2 tygodnie temu.
Przypomnę - Robert przyjechał do Australii na maraton narciarski Kangaroo Hoppet, wyścig został odwołany z powodu braku śniegu,  na szczęście tydzień później maraton narciarski organizuje Nowa Zelandia - kierunek - południowy wschód - i udało się!

Wyścig nazywa się Merino Muster czyli Spęd Owiec - KLIK.
Sprawdziłem wyniki - Robert ukończył maraton na 47 pozycji, pierwsze miejsce w kategorii wiekowej 75-80 - można sprawdzić - KLIK.

Mnie pozostaje już tylko wspomnieć moje wyprawy do Nowej Zelandii...
Pierwsza wyprawa była służbowa - byłem współautorem systemu komputerowego dla ubezpieczeń od wypadków przy pracy, który spodobał się jakiejś nowozelandzkiej firmie i zaprosili mnie na konsultacje.
Wrażenia były bardzo pozytywne...
Strona służbowa - potencjalny klient potraktował sprawę na serio i chyba za pół roku wdrożyli projekt w życie.
Obserwacje postronne - przedsiębiorczość.
Taksówkarz, który wiózł mnie z lotniska do hotelu opowiedział mi sporo o sobie - z zawodu był księdzem. Na pożegnanie podał mi swój numer telefonu, żebym zamówił u niego przejazd powrotny.
Oczywiście nie skorzystałem, wziąłem przypadkową taksówkę, pani taksówkarka wyznała mi, że też jest księdzem, zaproponowała nawet żebym wysłuchał podczas jazdy nadawanego właśnie w radio programu religijnego.
Wyznam, że byłem nieco rozczarowany, że nie zaproponowała mi dojazdu taksówką na Sąd Ostateczny.
Druga rzecz, która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie to wielu Maorysów w pracy na wszelakich stanowiskach. 
Trzecia sprawa - kraj - udało mi się wyskrobać 3 dni na pospieszne zwiedzanie - gejzery, wulkany, ośnieżone szczyty górskie, fiordy - Szwajcaria, Norwegia i Hawaje w pigułce.

Z innej beczki - nie wiem czy w Polsce ktoś ogląda mecze rugby, u nas trudno tego uniknąć.
Jeśli rugby, to trudno pominąć Nową Zelandię zaś rugby z udziałem NowoZelandczyków oznacza Haka - KLIK.

Na koniec wspomnienie narciarskie - rok 2000 - wybrałem się do Nowej Zelandii na narty z córką.
Na początku - przedsiębiorczość - nasz samolot się spóźnił, na płycie lotniska czekał na nas przedstawiciel biura podróży - pewnie nie chcecie tracić czasu na jazdę do hotelu, rozpakowywanie się...
Przebierzcie się w stroje narciarskie tutaj i zawieziemy was prosto do stacji kolejki linowej a bagaże dowieziemy do hotelu.

- Ale ja nie mam nart, muszę wypożyczyć - to oczywiście ja :(
- Nic straconego, podrzucimy cię (i córkę) do centrum miasta (Queenstown) tam wypożyczysz narty a potem poproś jakikolwiek samochód dostawczy żeby zawiózł was do kolejki linowej na Coronet Peak - KLIK. Daj im naszą wizytówkę i podaj swoje nazwisko, my im zwrócimy koszty dowozu.
Zatrzymaliśmy furgonetkę rozwożącą pranie.

Na nartach zjazdowych spędziliśmy 5 dni a potem pojechaliśmy do Snow Farm - KLIK, na Merino Muster.
Farma Śnieżna jest miejscem raczej odciętym od świata i w ciągu kilku dni pobytu tam wszyscy mieszkańcy nawiązali miłe kontakty. 
Sensacją był przyjazd w przeddzień wyścigu pani Helen Clark - premiery Nowej Zelandii - KLIK.
Uczestniczyła wraz z mężem w wyścigu na krótszym dystansie - 21 km.

Poniżej ja z Anią na starcie...




Wyznam, że trasa wyścigu niezbyt mi się podobała, ale to już sprawa drugorzędna.

P.S. Opcjonalny filmik - Rosjanie w Snow Farm - KLIK - ci w czarnych strojach, ich rywale to Amerykanie.

Z ostatniej chwili - mój kolega Robert w akcji...