Saturday, December 31, 2016

Przestępna sekunda

Większość ludzi w Polsce, w Europie, smacznie sobie śpi regenerując siły na ostatni dzień roku. I słusznie. Siły będą potrzebne gdyż ten wieczór sylwestrowy będzie o sekundę dłuższy - KLIK.

W Polsce będzie 1 w nocy, w Londynie, a dokładniej w Królewskim Obserwatorium w Greenwich, będzie północ i nastąpi przesunięcie czasu astronomicznego (UTC) o 1 sekundę - zegar pokaże czas 23:59:59 poczym pokaże 23:59:60 a następnie 0:00:00 - Nowy Rok!

U mnie wydarzy się to dopiero o 11 rano 1 stycznia 2017. Będę wtedy najprawdopodobniej w kościele. A zatem msza będzie dłuższa! Czy to jakaś prognoza na Nowy Rok?

Życzę sił i radości w tę dłuuugą noc!

Thursday, December 29, 2016

A noc polarna duszna jest i parna

Wczoraj, po zachodzie słońca, termometr wskazywał 37C. W ciągu nocy temperatura nie spadła poniżej 26C. Do tego spora wilgotność, to ostatnie to w Melbourne rzadkość.

Dzisiaj równie tropikalny dzień. W radio i telewizji radzili starszym osobom pozostać w domu. Mnie nie musieli nawet radzić. Po porannym załatwieniu kilku spraw w okolicy miałem dość. Pozostały wspomnienia z wczorajszego wieczoru - widoki z dachu apartamentowca, do którego wprowadzili się nasi znajomi...





Tutaj tytułowa piosenka - KLIK. I jeszcze jedna na ten sam temat - KLIK.

Tuesday, December 27, 2016

Co ludzkie ludziom

Tytuł wpisu to dodatek do tego co powiedział kiedyś Jezus: ...oddajcie więc cesarzowi to, co jest cesarskie, a Bogu, to co boskie.
Wspominając cesarskie Jezus miał na myśli podatki. Ja do niczyich podatków się nie wtrącam, tym razem mam na myśli kończące się Święta.
Dzisiaj - wtorek, 27 grudnia - a w Australii Święta trwają nadal. Logika jest nie do zbicia - skoro Boże Narodzenie, które jest świętem państwowym, wypadło w niedzielę, to nie liczy się jako dzień wolny od pracy i musi być zrekompensowane. A więc dzisiaj jest rekompensata.
Niektóre święta "cywilne" jak święto pracy czy urodziny królowej świętowane są zawsze w poniedziałki. Wielkanoc to przebiegłe święto - oficjalnie wypada zawsze w niedzielę więc nie można nic utargować, ale i tak mamy wolne w Wielki Piątek i poniedziałek wielkanocny.

Przejechałem się na rowerze po okolicy sprawdzić jak ludzie świętują. Atmosfera senna, mniej samochodów na ulicach, nasze lokalne sklepiki pozamykane, ale duży supersam Woolworthsa już nie. Na parkingu pełno samochodów. Podobnie na parkingu przed gymem. Za to na ścieżce rowerowej pusto.
Co gorsze, to nie widziałem zbyt wielu osób z pieskiem czy z dzieckiem.

Sunday, December 25, 2016

Niedzielne czytanie - Święta

Gospodarz własnoręcznie zawiesił ogromną gałąź jemioły na samym środku sufitu, co było powodem mnóstwa scen, zamieszania i walk. Wśród powszechnego gwaru i toku pan Pickwick z galanterią, która by przyniosła zaszczyt potomkowi pani Tollingtower, ujął starą damę za rękę, podprowadził pod mistyczną gałąź i ucałował z wielkim ugrzecznieniem i uszanowaniem. Stara dama poddała się temu aktowi grzeczności z całą godnością odpowiadającą tak uroczystemu obrzędowi. Ale młode panny nie były tak głęboko przejęte przesądnym uszanowaniem dla starego zwyczaju, może też wyobrażały sobie, iż smak pocałunku podnosi to, że nie łatwo go otrzymać; krzyczały więc, wyrywały się, kryły się po kątach, groziły i błagały, jednym słowem robiły wszystko, tylko nie uciekały z kuchni, aż do chwili, w której nawet najbardziej przedsiębiorczy gentlemeni omal nie zaniechali przedsięwzięcia. Wtedy nagle damy spostrzegły, iż bezużuteczny był dalszy opór i dobrowolnie pozwoliły się pocałować. Pan Winkle pocałował młodą czarnooką pannę, pan Snodgrass pannę Emilię. Ubodzy krewni ucałowali każdego nie wyłączając najbrzydszych panien, które w powszechnym zamieszaniu mimowolnie same wchodziły pod jemiołę...
... pan Pickwick z zawiązanymi chustką oczami rzucać się począł na ściany, meble i wszelkie sprzęty, zgłębiając z wielkim wdziękiem wszystkie tajemnice ślepej babki aż do chwili, kiedy złowił jednego z ubogich krewnych. Wtedy zajął się wyłącznie uciekaniem od ślepej babki, co wykonywał ze zwinnością wywołującą oklaski całego towarzystwa.
Ubodzy krewni łapali tych, którzy, jak im się wydawało, tego właśnie pragnęli, i pozwolili łapać siebie tym, którzy za długo byli ślepą babką.


Charles Dickens - Klub Pickwicka - tłumaczył W. Górski


Pod choinkę składam moim czytelni(cz)kom poniższy prezent - razem z domkiem...


Wesołych Świąt!!!

Wednesday, December 21, 2016

Przed Świętami


Jeszcze tylko 3 dni.
Wczoraj zakończyliśmy akcję paczek żywnościowych dla osób, które regularnie zwracały się o pomoc do  naszego Stowarzyszenia (św Wincentego) w kończącym się roku roku.
Organizujemy to trochę w stylu loterii.
Drukujemy wiele karteczek, na każdej jeden artykuł żywnościowy z podaną ceną. Tych artykułów było w tym roku osiem (puszka groszku, puszka fasolki szparagowej, puszka szynki, minced pies, pudding, fruitcake, butelka napoju, galaretka).
Poniżej zdjęcia anglosaskich rarytasów  - brrrrr...



Trzy tygodnie temu, podczas mszy, puściliśmy w ruch tacę z tymi karteczkami. To jest ta sama taca, na którą zbiera się datki podczas mszy więc parafianie mają odmianę - zamiast ciągle dawać możecie wreszcie coś wziąć z tacy. Wiele osób bierze po kilka karteczek.

Wynik jak zawsze imponujący...



Na zdjęciu po lewej widać jakieś towary na podłodze - to torby z 5 kg ziemniaków i 3 kg marchwi.
Paczkujemy towary jak na taśmie - 34 torby...

Do tego dla każdego osobna torba z ziemniakami i marchwią, plus torba z tubami pasty do zębów i szczoteczkami. Razem pewnie ponad 25 kg towaru.
Organizujemy 5 zespołów dwuosobowych i w drogę. Ja wybrałem aż 9 adresów gdyż są zgrupowane w niewielkiej odległości od siebie. Nareszcie widzimy sporo uśmiechniętych twarzy - oby te uśmiechy dotrwały do Świąt.

Natomiast w normalnym życiu...
Pielęgniarz, który brał ode mnie krew podczas rutynowego badania, Chińczyk, grzecznościowo spytał jak spędzam Święta. Automatycznie wyjaśniłem, że w naszej, polskiej, tradycji zasiadamy wspólnie do stołu już w Wigilię. Automatycznie, gdyż przecież powinienem był sobie zdać sobie sprawę, że on nie ma pojęcia co to znaczy Wigilia, nie jestem pewiem czy zna pochodzenie słowa Christmas. Zresztą pewnie woli skrót Xmas. Przyznam się, że ja też wolę - zdecydowanie w odniesieniu do ogłupiającej kampanii zakupów.
A jak ty spędzasz święta? - pytam. Uśmiecha się - wyjeżdżam sam na ryby. A żona oczywiście szykuje się na Boxing Day Sales - dodaje.
To szał zakupów w drugi dzień Świąt. Ludzie ustawiają się przed sklepami już o 3 rano.
Dzisiaj taka sama rozmowa z fryzjerką - Chinka z Tajwanu. Młoda, niemężatka, wybiera się z koleżankami na Boxing Day sale.

Tak, to jest zdecydowanie Xmas.

Sunday, December 18, 2016

Niedzielne czytanie - Mała kronika Magdaleny Bach

Uznając, że Sebastian jest dużo mądrzejszy niż ja, rozumiałam, że jego głęboki szacunek do koronowanych głów i tych postawionych przez Opatrzność Bożą ponad nami musi być słuszny, lecz w sercu czułam, że jest on większy od wszystkich koronowanych głów, że to on jest królem, królem nie tylko muzyków, ale wszystkich ludzi, że w samej rzeczy to właśnie książęta powinni odkrywać głowy w jego obecności, powinni całować jego ręce, ktore czyniły muzykę godną raczej Dworów Niebiańskich niż tych saksońskich.
Powiedziałam coś w tym tonie, kiedyś, kiedy byłam rozdrażniona, bo książe trzymał go długo w oczekiwaniu na audiencję, ale - co zdarzało się bardzo rzadko - był bardzo na mnie zagniewany za to co powiedziałam. Uważał, że dziedziczny Wielki Książe ma dziedziczne prawo trzymać go w oczekiwaniu... że podstawy społeczeństwa i cywilizacji spoczywają na porządku i boskim prawie władców do sprawowania władzy.

Esther Meynell - The little chronicle of Magdalena Bach - London 1925 - KLIK.

Anna Magdalena Bach nie napisała Małej Kroniki, wymyśliła ją Esther Meynell w 1925 roku. W książce zebrała bardzo dużo informacji na temat Jana Sebastiana Bacha i zredagowała je w formie wspomnień jego żony.
Według mnie zrobiła to bardzo dobrze. Książkę czyta się podobnie jak słucha się muzyki Bacha. Tytuł książki to oczywiście parafraza tytułu Little Notebook of Anna Magdalena Bach - napisany przez Bacha zbiór łatwych utworów fortepianowych.

Tylko te pierwsze słowa - "uznając, że Sebastian jest dużo mądrzejszy niż ja". Podporządkowanie kobiety mężczyźnie. Kompozycyjnie jest to dobrze zgrane w wielką osobowością kompozytora, który jednocześnie uznawał autorytet osób stojących wyżej od niego na szczeblach władzy.

Ale oczywiście moje zdanie, zdanie mężczyzny, nie jest miarodajne. Na internecie napotkałem tylko opinie czytelniczek i oczywiście wszystkie były lekko negatywne.

Po pierwsze, ku mojemu zaskoczeniu, książka została kilka lat temu wznowiona. Ku zaskoczeniu właśnie ze względu na ten kobiecy dylemat. Mój egzemplarz pochodzi z oryginalnego nakładu z 1925 roku. W tamtych latach książka cieszyła sie dużą popularnością. W Niemczech sprzedano od reki 30,000 egzemplarzy. Ale teraz?
Po drugie, jedna ze współczesnych nam recenzentek zauważyła z pewnym przekąsem, że chyba panuje moda na pisanie książek o partnerkach sławnych mężczyzn. Jako jeden z przykładów podała książkę Mrs Engels, o której pisałem tutaj w październiku. No proszę - okazuje się, że nadążam za modami literackimi.
Po trzecie - recenzentka żali się, że z książki nie dowiedziała się niczego o życiu Anny Magdaleny Bach (podobnie jak z książki o pani Engels nie dowiedziała się niczego o życiu Lizzie Burns).
Oczywiście, że się nie dowiedziała, bo żadne informacje o tym życiu nie zostały zachowane. Wyczuwam w tym lekką pretensję do autorki - no to trzeba było wymyślić.
Po czwarte - najważniejsze i najbardziej oczywiste - recenzentkę nudzi (pewnie raczej drażni) to dobrowolne podporządkowanie.

Rozumiem to, ale nie podzielam. Oczywiście ja podporządkowuje się tylko muzyce.

Tutaj menuet z Zeszytu Muzycznego Anny Magdaleny Bach - KLIK.
Dla mnie dodatkowo miły gdyż był pierwszy utwór J.S.Bacha, którego nauczyłem się grać jakieś 25 lat temu, gdy, już całkiem dorosły, zacząłem uczyć się grać na pianinie.

Poniżej strona tytułowa wspomnianego wyżej Zeszytu...

Public Domain, Link

PS. Wszystko co wiemy o Annie Magdalenie Bach jest tutaj - KLIK.

Saturday, December 17, 2016

Protest po australijsku

Nareszcie i w Australii mamy protest społeczny. I to jaki...


Australijski Parlament jest skonstruowany w ten sposób, że część dachu jest trawnikiem, z którego obywatele mogą korzystać w dowolny sposób.
Niektórzy widzą w tym symbol - ludzie nad głowami polityków.
Jednak ta swoboda ma być ograniczona. Rząd uchwalił plan lepszego zabezpieczenie Parlamentu, w tym płot ograniczający dostęp do trawnika. Stąd protest.

Thursday, December 15, 2016

Strzeż się wizytując potrzebujących pomocy

We wtorek pisałem o niebezpieczeństwach kontaktu z pracownikami socjalnymi, dzisiaj napiszę o niebezpieczeństwach wizytacji nieznanych osób.

Po pierwsze nasze Stowarzyszenie (św Wincentego) przygotowało instrukcję na ten temat...


poniżej końcowy fragment instrukcji...


Istotne punkty instrukcji...
- masz włączony telefon i ustawione numery do wzywania pomocy,
- parkuj samochód blisko domu klienta, w miejcu gdzie nie może być zablokowany,
- miej przy sobie tylko to co potrzebne - telefon, notatnik, vouchery na żywność,
- sprawdź czy brama posesji się nie zatrzaskuje,
- przed wejściem rozejrzyj się, posłuchaj, czy nie ma czegoś podejrzanego.

Na marginesie wspomnę, że każda z osób wizytujących musi mieć "police clearance" czyli akceptację policji oraz legitymację upowazniającą do kontaktu z dziećmi.

Jak to wygląda w praktyce?
Wspomnę 3 interesujące przypadki.
- młoda, atrakcyna dziewczyna. Brama zamknięta, za bramą warczy wielki pies. Telefonujemy anonsując swoją obecność. Dziewczyna trzyma psa, otwiera bramę, wyjaśnia, że pies jest konieczny gdyż często nachodzą ją agresywni mężczyźni. Wchodzimy do sporego domu, porządek, dziewczyna relacjonuje swoje potrzeby, nagle w drzwiach pokoju staje dwóch młodych, mocno potatuowanych ludzi. Dziewczyna coś im szepce, znikają. Wysłuchujemy jej relacji, dajemy vouchery, wszystko w porządku.

- pani w średnim wieku - Wendy - jej 14-letnia córka właśnie urodziła dziecko i przebywa w ośrodku opieki nad młodymi matkami. Nasza klientka znalazła partnera i przeprowadziła sie do niego, niestety po 2 miesiącach partner ją wyrzucił, na dodatek zatrzymał jej meble. Na razie mieszka u znajomej, również naszej klientki. Ustalamy godzinę wizytacji.
Podjeżdżamy, w domu ciemno i głucho. Dzwonię do drzwi, słyszę kroki, drzwi otwiera chwiejący się na nogach mężczyzna.
- Czy mogę rozmawiać z Wendy?
Mężczyzna coś bełkoce. W korytarzu pojawia się jego kolega - Wendy nie ma - mówi.
Dzwonię do Wendy, nie odbiera. Mężczyzna widzi paczkę z żywnością
- Paczkę możecie zostawić.
- Poczekamy 15 minut, może przyjedzie.
Nie przyjechała. Nie zostawiliśmy paczki. Gdy zadzwoniłem następnego dnia i zapytałem kim byli ci mężczyźni, przerwała połączenie. Od tego czasu, kilka miesięcy temu, nie prosiła o pomoc.

- ostatni poniedziałek. Dzwonię na podany numer telefonu. Okazuje się, że to nie osoba prosząca o pomoc, lecz jego opiekun. Wyjaśnia, że nasz klient nie ma telefonu gdyż żeby kupić SIM-kartę trzeba mieć dokument tożsamości ze zdjęciem, a nasz klient (około 60 lat) takiego dokumentu nie posiada. Ustalamy czas spotkania gdy zarówno klient jak i jego opiekun będą pod podanym adresem.
Tu popełniam poważne wykroczenie - obowiązuje absolutna zasada: nie wolno wizytować samotnie. Ale to jest poniedziałek rano, wszyscy moi koledzy i koleżanki są zajęci - pojadę sam, przecież tam będzie jeszcze ten opiekun.
Wchodzę - w środku dwóch mężczyzn - trudno zgadnąć, który z nich jest opiekunem... To znaczy, nie trudno - ten potężniejszy i bardziej wytatuowany. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest żaden formalnie wyznaczony przez opiekę socjalną opiekun tylko po prostu kolega, kumpel. Zaczynamy rozmowę gdy otwierają się drzwi od ogrodu i wchodzi jeszcze dwóch "opiekunów".
Sprawa jest przedziwna - nasz klient mieszkał latami z mężczyzną, który go maltretował. Trochę mieszkał u swoich kolegów, wreszcie zamieszkał tutaj z jakimś innym mężczyzną. Ten, który go maltretował trafił na dłuższy okres do więzienia, ten, z którym tutaj mieszkał - zmarł. Problem w tym, że nasz klient nie ma żadnych mebli, te które są w tym domu należą do tego pana, który jest w więzieniu, ale lada dzień jego matka je zabierze. Notuję pilnie, daję vouchery na żywność, jesli chodzi o zakup mebli, pralki, lodówki, to muszę porozumieć się z zespołem.
Porozumiewam się. Zasadniczo nie interesuje nas czyje meble, kto umarł, kto w więzienu - potrzeba pomocy jest oczywista, ale... czy nasz klient na pewno mieszka tu legalnie?
Jak to sprawdzić? Koledzy z zespołu uprzedzają mnie, że w instytucji administrującej lokale socjalne obowiązuje zakaz udzielania tego typu informacji. Próbuję i jednak udaje się.
Meble i wyposażenie zostaną dostarczone jeszcze przed Świętami.

Wednesday, December 14, 2016

Strzeż się opiekunów

Wspominałem już pewnie, że działam w Stowarzyszeniu św Wincentego a Paulo.
Najciekawszym z naszych zajęć są wizytacje u osób potrzebujacych pomocy.
Poza kilkoma wyjątkami są to smutne przypadki - niepełnosprawni, bezrobotni, samotne matki. W większości przypadków nie widzimy dla tych osób szans stanięcia na własne nogi. Co gorsze, ich dzieci rzadko mają widoki na wyrwanie się z dołów społecznych.

Ostatnio trafają się coraz częściej przypadki wizyt u uchodźców.

Tu wyjaśnienie - uchodźcy to w Australii nic nowego. Kryzys na Bliskim Wschodzie też nie. Przedtem byli uchodźcy z Wietnamu, Somalii, Sudanu, Iranu, Afganistanu - polityczna mapa świata.

Uchodźcy kierowani są do naszego Stowarzyszenia przez państwowe organizacje. W zeszłym tygodniu moi koledzy wizytowali sporą rodzinę - afgańsko-egipskie małżeństwo z trójką małych dzieci. Właśnie wprowadzili się do administrowanego przez instytucję państwową mieszkania i brakowało im trochę mebli -
Sofa - mają dwie sofy dwuosobowe, ale pracownik socjalny doradził im, że potrzebują sofy 3-osobowej, stolik pod telewizor - mają taki stolik, ale pracownik społeczny zwrócił uwagę, że jest niski więc ze względu na małe dzieci powinni wymienić na wyższy. Do tego suszarka odzieży.

Wczoraj mieliśmy zebranie naszego zespołu, wysłuchaliśmy tego raportu i załamaliśmy ręce. Nasze Stowarzyszenie jest bardzo skromną organizacją, bazę finansową stanowią dotacje szarych ludzi, nasi klienci nie są zbyt wybredni. Do czasu.
Do czasu póki nie przewrócą im w głowie pracownicy socjalni. Jestem przekonany, że to afgańsko-egipskie małżeństwo nie ma przesadnych wymagań, chcą zaskoczyć w tryby australijskiego życia i są chyba przygotowani na to, że początki nie są łatwe.
I wtedy pojawia się pracownik socjalny, który odbył dziesiątki szkoleń na temat bezpieczeństwa w domu i w rodzinie o każdej porze dnia i nocy.

Trójka małych dzieci potrzebuje 3-osobowej sofy? Telewizor niebezpieczny? Z tym akurat się zgadzam - dzieci nie powinny oglądać telewizji. Ale stolik na niski? Kolega zauważył, że wysokich stolików nie ma bo przecież te telewizory mają bardzo duże ekrany.

Suszarka odzieży - nigdy nie miałem, mało tego nie ma jej również rodzina mojego syna mająca czwórkę dzieci.
W mieszkaniu tych ludzi jest duży, skierowany na zachód, balkon. Teraz pranie wyschnie tam w niecałą godzinę.

Może powinienem poprosić takiego pracowika socjalnego o wizytę w naszym domu - wtedy dopiero okaże się jakie my mamy potrzeby.

Najgorsze według mnie jest to, że jak wspomniałem - ci uchodźcy zapewne  nie mają wygórowanych potrzeb, ale dzięki radom pracownika socjalnego ich nabiorą i potem trudno będzie im wyzwolić się z zależności od pomocy społecznej.

Nasz zespół był tego samego zdania i zdecydowaliśmy się nie załatwiać żadnych mebli a jeśli chodzi o suszarkę to rozpatrzyć sprawę na jesieni czyli w kwietniu.

Sunday, December 11, 2016

Niedzielne czytanie - łacina

Pater noster, qui es in caelis,
sanctificetur nomen tuum,
adveniat regnum tuum,
fiat voluntas tua,
sicut in caelo, et in terra.
Panem nostrum supersubstantialem da nobis hodie;
et dimitte nobis debita nostra,
sicut et nos dimittimus debitoribus nostris;
et ne inducas nos in tentationem;
sed libera nos a Malo.

Na początek wieczorne zdjęcie z naszego zrekonstruowanego kościoła...



Tekst na początku wpisu to podstawowa modlitwa chrześcijaństwa - Ojcze Nasz.

Teraz mamy adwent, czas oczekiwania. Mnie napomiast zebrało się na wspomnienia. Wspomnienia łacińskiej liturgii. Przypomnę więc dowcip, jaki opowiadała mi moja Ciocia, zakonnica.

Któregoś dnia zgłosiła się do papieża delegacja koncernu Coca-Cola. Ojcze Święty mamy propozycję: frazę - chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj - zmienić na: chleba naszego powszedniego i coca-coli daj nam dzisiaj. Jesteśmy skłonni zapłacić za to dowolną kwotę.
Papież oburzył się ogromnie - toż to jest modlitwa przekazana nam osobiście przez Jezusa. Jak panowie w ogóle śmiecie przychodzić do mnie z taką propozycją.
Pokiwali sceptycznie głowami. No tak, my jesteśmy Amerykanami, dla Włochów Ojciec Święty nie był taki ostry.
Papież zdumial się - dla jakich Włochów?

No tych z Turynu - proszę zobaczyć pierwsze słowo w czwartej linii łacińskiego tekstu.

Tuesday, December 6, 2016

Dotyk raju

Jako podkład muzyczny proponuję piosenkę - Touch of Paradise - KLIK.

W ostatnich dniach odwiedziłem kilkoro naszych parafian, którzy od dłuższego czasu nie kontaktowali się z biurem parafialnym. Jak można było przewidzieć niektórzy z nich przeprowadzili się do domów opieki nad starszymi osobami. Odwiedziłem ich w tych domach.

Wrażenia były mieszane. Z jednej strony odniosłem wrażenie, że pensjonariusze traktowani są fachowo, życzliwie i troskliwie. Duża w tym zasługa personelu rodem z Filipin, Indonezji, Tajlandii. Z drugiej strony smutny ten koniec życia. Osoby, które odwiedziłem miały w okolicach 90 lat i bardzo trudno było mi się z nimi skontaktować. Może znajdę w parafii ich byłych sasiadów i poproszę ich o odwiedziny.
Popatrzyłem chwilę na salę rekreacyjną. Kilkanaście osób przed telewizorem. Większość przysypia. Co pewien czas zarządzane jest kilka minut ćwiczeń. Dla wielu osób samo wstanie z krzesła jest jednym ćwiczeniem, jakie mogą wykonać. Dobre i to.
Oczywiście w takich domach prowadzi się liczne programy rekreacyjne stosowne do kondycji pensjonariuszy. W którymś jednak momencie kondycja pozwala tylko na półświadomą egzystencję.

Informacja o wspomaganych  przez rząd programach opieki nad starszymi osobami tutaj - KLIK.
Wydaje mi się, że to są bardzo dobre programy, ale wolałbym nie musieć z nich korzystać.

Najlepsze z tego wszystkiego to piosenka.

Sunday, December 4, 2016

Niedzielne czytanie - w nowym kościele

Nasz kościół prafialny pod wezwaniem św Benedykta jest niezbyt stary i architektonicznie bardzo nieciekawy. Mimo średniego wieku wymagał kapitanego remontu i zdecydowano, że przy tej okazji dokona się jego gruntownej rekonstrukcji.

Tak wygląda dzisiaj...


Ten budynek po lewej to jest szkoła, Kościół po prawej.
Nie wygląda to wcale na kościół. W samej rzeczy początkowo miał to być budynek administracyjny. Z frontu, od ulicy, wygląda jak stacja benzynowa. A to jednak kościół.

Najwięcej modyfikacji dokonano w środku...


Stary kościół był "szerszy niż dłuższy" co jest obecnie dość popularne gdyż wierni są dłuższym frontem do ołtarza. Było więc dla mnie zaskoczeniem, że zmieniono orientację, ale ja tak wolę.

Nie zamierzam jednak pisać o architekturze kościoła tylko o pieniądzach.
Rekonstrukcja kosztowała dużo i teraz trzeba spłacać długi. Było to okazją do przeglądu rejestru parafian.
Okazuje się, że w naszej dzielnicy mieszka około 30,000 ludzi. Według ostatniego spisu ludności 13,500 zadeklarowało się jako katolicy. W dzielnicy jest kilka katolickich parafii, w naszej parafialnej bazie danych zarejestrowanych jest około 700 rodzin. Z tego tylko około 220 rodzin zadeklarowało kwotę regularnej dotacji, która jest ściągana z rachunku bankowego albo karty kredytowej. To jest jedyne na co parafia może na pewno liczyć - 220 rodzin.
Oczywiście na msze przychodzi znacznie więcej  osób i większość daje na tacę, tyle że to nie jest pewne. Istotne, że najpopularniejsza jest wieczorna msza dla młodzieży. Wtedy kościół jest wypełniony, sporo osób przyjeżdża z innych dzielnic. Młodzież miała istotny wpływ na obecny kształt kościoła. Nie chodzi oczywiście o orientację głównej nawy tylko o sporą przestrzeń na spotkania towarzystkie po mszy.
Oczywiście młodzi dają na tacę dość kapryśnie. Nie pozostaje więc nic innego tylko zwiększyć naszą regularną dotację i liczyć na to, że ci młodzi gdy dorosną nadal tu pozostaną.