Thursday, July 30, 2020

Szczekanie w różnych językach

Hau-hau - czy tu jest coś do gadania?

Jak ktoś się postara, to wymyśli.
Jednym z moich ulubionych komentatorów muzycznych w radio ABC FM jest Ed Ayres, o którym kilka razy już wspominałem.

Kilka dni temu Ed, wspominał czasy dzieciństwa, kiedy to, jako Emma, grała na altówce.
To znaczy niezbyt wiele grywała. Była jedyną altowiolinistką w orkiestrze w związku z czym przesunięto ją do sekcji skrzypiec, trzecich skrzypiec, a partię altówek opuszczano.
Aż trafiła się niezwykła okazja - orkiestra zdecydowała wykonać Cztery pory roku Vivaldiego, a tam bez altówek ani rusz.
I oto Emma awansowała z trzecich skrzypiec na pierwszą altówkę, co tam pierwszą, na SOLO altówkę.
Ten fragment, który bez altówki nie potrafi się obejść, to częśc druga, Largo, z części pierwszej Czterech pór -Wiosna.
Otóż w tym Largo skrzypce beczą nudnie jak owce, zaś altówka imituje psa owczarka - woof-woof.
Pełna relacja Ed'a z ilustracją muzyczną TUTAJ.

Słuchałem uważnie - Ed ma rację, tam nie ma hau-hau.

Chwileczkę, a jak to odbierał Włoch Vivaldi?

Według google tak:

To ci niespodzianka!
Jednak bliżej polskiej wersji chociaż w tym "bau" słyszę odgłos zaspokojenia, tak jak w "woof", natomiast "hau" brzmi dla mnie kłótliwie.
 Tak, psy które słyszałem, to były psy podwórkowe, łańcuchowe, Nie dziwię im się, że miały pretensje.

Jeszcze coś z innej beczki.
Kogoś mogła zaskoczyć moja wzmianka drugiej części w drugiej części w Czterech porach roku - wszak sama nazwa wskazuje, że części są cztery - kropka.

Wspomnę więc moje doświadczenie dzielenia roku na miesiące.
To było w Pradze Czeskiej, w dobrych czasach gdy jeździłem do Europy na maratony narciarskie. Uczestniczyłem w maratonach na Słowacji, w Czechach i w Polsce a więc była okazja przelecieć się trzy razy i za każdym razem spędzić kilka dni w Pradze i posłuchać dobrej muzyki w stylowej scenerii.

Podczas ostatniego pobytu zauważyłem plakat Cztery pory roku, chyba w sali ratusza.
Tym razem orkiestra grała na instrumentach epoki, w tym na teorbanie.
Niestety ten teorban zdominował cały koncert.
Po pierwsze, dyrygent poświęcił mu najwięcej uwagi, odniosłem wrażenie, że pilnuje aby wszyscy widzowie go zauwazyli.
Po drugie, teorban wymagał strojenia przed każdą częścią i to nie przed częścią roku, ale przed każdym miesiącem, tak - jest ich 12.

Te nieustanne przerwy popsuły cały efekt - hau-hau - szczekam jak pies łańcuchowy, cienko i ze złością.

5 comments:

  1. Znam jedynie orginalna wersje 4 Por wiec za kazdym razem slysze to samo i tak samo.
    Musze poprosic internet by mi pokazal teorban - moze kiedys widzialam a nie znalam nazwy?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za komentarz gdyż dzięki niemu zorientowałem się, że przekręcam nazwę.
      Otóż instrument uzywany w muzyce barokowej to teorbo, natomiast teorban to jego ludowa, ukraińska, odmiana.
      Opis i zdjęcie teorbo tutaj - https://en.wikipedia.org/wiki/Theorbo

      Delete
  2. Ogladnelam go na internecie i faktycznie widzialam wczesniej ale nie znalam nazwy.

    ReplyDelete
  3. Po niemiecku jest wau-wau... I chyba też brzmi niemuzycznie...
    I jak dla mnie bardzo ...bojowo. No... Ale Niemcy historycznie patrząc też są bardzo bojowi:-)
    Podobno przodek psa - wilk nie umie szczekać... I ten pierwszy „rozgadał” się tak w wyniku kontaktu z człowiekiem;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, wau-wau brzmi groźnie.
      Tu nawet nie chodzi o muzyczne brzmienie, żadne szczekanie nie jest zbyt muzyczne, ale o jakiś spokój, poczucie pewności siebie.
      Dobra uwaga o wpływie kontaktu z człowiekiem na rozmowność zwierząt.

      Delete