Na początku były DWA fortepiany
Potem zaczęły po nich biegać CZTERY ręce.
A potem była zmiana i po DWIE ręce biegały po DWÓCH fortepianach.
A potem były dwie zmiany i było OSIEM rąk i dwa fortepiany.
A cały czas - 176 klawiszy - słowo Zawiszy.
To wszystko na wczorajszym (wtorek) koncercie z cyklu Mostly Mozart.
Oryginalnie Mozartowskie były dwie sonaty, prócz tego kilka transkrypcji fortepianowych jego innych utworów.
Najbardziej spodobał mi się, mało spodobał, wzruszył mnie, pierwszy punkt programu - Sonata D-dur na 4 ręce - KLIK.
W.A. Mozart opublikował ją w 1772 roku, ale prawdopobnie napisał znacznie wcześniej i wykonywał wraz z siostrą Nanerl podczas koncertowej podróży po Europie (Wolfgang miał wtedy 7 lat, Nannerl 11).
To był poranny koncert więc jeszcze zdążyliśmy odebrać wnuczęta ze szkoły a wieczorem zjeść razem z nimi obiad. Chyba towarzyszyła nam radosna aura tego koncertu gdyż wnuczęta dostosowały się i ujęły nas swoim dowcipem i łagodnym, bratersko-siostrzanym, przekomarzaniem się.
Cieszę się spędziliście taki miłe, rodzinne chwile...
ReplyDeleteI czytając Twój wpis przypomniało mi się, że moja młodsza córka też brała udział w takich koncertach. Grali nawet na 12 rąk (3 osoby przy dwóch fortepianach)... Jej nauczycielka fortepianu pani König z St. Georgen prowadziła takie zajęcia w szkole muzycznej. Podobno niełatwo...
Do dziś pamiętam jak grali “Rondo Irish Air” Johanna B. Cramera... I czasami, gdy patrzę na puste pianino w pokoju, trochę mi żal, że córka wybrała przyszłość programisty a nie muzyka...Pzdr
6 dłoni na jednej klawiaturze?
DeleteAleż to musiało być ciasno. Barenboim chybaby się nie zmieścił.
Ale zawód pianisty - to bardzo wąska ścieżka, to można kontynuować dla przyjemności - wszak po to jest muzyka.
Pozdrawiam.
Szczupli pianiści (Pianistki):-)
DeleteBrawo, brawo! Aż Ci zazdroszczę. U mnie otwarcie sal koncertowych i operowych dopiero 28 maja.
ReplyDeleteTo musialo byc nadzwyczajne przezycie, istna uczta duchowa !
ReplyDeleteBardzo zazdroszcze.
Ciesze sie iz miales okazje slyszec i widziec bo po sobie wiem jak koncerty na zywo poprawiaja psychike.
W piatek ide na wlasny koncert, beethovenowski, co tez bedzie uczta ale bardzo chetnie uczestniczylabym w Twoim.
@Delu @Serpentyna - jestem pewien, że to jest pozytywna "zazdrość".
ReplyDeleteŻyczę wielu podobnych doświadczeń.
Pozdrawiam.
A juz myslam ze to jakas matematyczna lamiglowka.
ReplyDelete