Wednesday, May 19, 2021

Kosmiczna dobroczyność

 Moja jedyna aktywna rola w Stowarzyszeniu św Wincentego (Vinnies), to wizytacje osób proszących o pomoc.

Covid spowodował sporo zmian.
Z jednej strony - separacja.
Spotkania oko w oko długo nie wchodziły w rachubę.
Całe rozpoznanie sytuacji i uzgodnienie pomocy odbywa się przez telefon. Pomoc - vouchery na żywność były dostarczane do skrzynki pocztowej. W dostawie uczestniczą dwie osoby. W okresie najostrzejszych restrykcji powinny były jechać osobnymi samochodami. W okresie gdy nie wolno było oddalać się więcej niż 5 km od domu, dostawaliśmy służbowe formularze, na których wpisywaliśmy trasę dojazdu.

Z drugiej strony - ograniczenie pomocy.
Skończyło się załatwianie napraw sprzętu domowego (pralki, lodówki) czy załatwianie ich zakupów z drugiej ręki. Uruchomiono akcję bezprocentowych pożyczek o bardzo umiarkowanych spłatach.

Z trzeciej strony - zwiększenie opieki państwa.
To wyrażało się w sporych dodatkach do emerytur i zasiłków.

Teoretycznie ludzie nie powinni byli potrzebować naszej pomocy i przyznaję, że około 80% naszych "klientów" tak właśnie postępowało.
Aktywni byli ci, którzy nigdy nie potrafili sobie poradzić z planowaniem domowego budżetu.

W tym roku bezpośrednia pomoc państwa już się skończyła, klienci się aktywizują.

W ostatni czwartek mieliśmy interesujący przypadek.
Mężczyzna, po raz pierwszy poprosił nas o pomoc.
Pobiera disability assistance - zasiłek dla osób niezdolnych do pracy. Prosi o pomoc w zakupach żywności i zapłacenie zaległego rachunku za elektryczność.
W rozmowie telefonicznej okazał się całkiem rezolutny. Tak, wykorzystał wszystkie oferowane przez państwo rodzaje pomocy, prześle nam emailem swój rachunek za eletryczność.
Przygotowałem więc vouchery na żywność i razem z moją czwartkową parnerką ruszyliśmy w drogę.

Zasadniczo nasza misja nie wymagała osobistego spotkania, ale ja, nawet w czasie najostrzejszych restrykcji, sugerowałem jakiś kontakt osobisty, choćby sporzenie na siebie z bezpiecznej odległości.

I tak było tym razem.
Z domu wyszedł całkiem sympatycznie wyglądający pan, ale nie ograniczył się do spojrzenia, okazał się bardzo elokwentny.
Po pierwsze okazało się, że chyba jednak nie wykorzystał specjalnej pomocy państwa, jednorazowe $250 dla płatników rachunków elektrycznych.
Po drugie, wyjawił źródło swoich trudności finansowych - entuzjastycznie zaprezentował nam jakąś aplikację dzięki której zainwestował $300 w spekulacje na kryptowalutach.
To chyba wyjaśnia tytuł tego wpisu, wszak w poprzednim widziałem kryptowaluty jako istotny element wniebowstąpienia.

Przy okazji wspomiał, że dzieli mieszkanie z bezrobotnym mężczyzną. Dodał jeszcze, że jego współlokator jest uzalezniony od narkotyków a wolny czas spędza na zaczepianiu ludzi na ulicach i żebraniu.
Wyznam, że to zupełnie nie pasowało mi do wyglądu i zachowania naszego klienta, ale mnie w obecnym świecie nic do niczego nie pasuje.

Oczywiście decyzja naszego zespołu była jasna - niech sobie załatwi tę pomoc $250 i ma zaległy rachunek z głowy. Daliśmu mu również praktyczne rady jak zrównoważyć domowy budżet i zapobiec powstawaniu zaległości w rachunkach za elektrycznośc i gaz. Ostrzegliśmy też, że przy następnych wezwaniach będziemy sprawdzać czy stosuje się do tych sugestii.

Wysłałem mu tę informację emailem - adres znaliśmy bo otrzymaliśmy od niego rachunek za elektryczność.

Na ten email nie dostaliśmy odpowiedzi więc zadzwoniłem do niego.
To nie jest sprawa prosta bo dzwonimy nie ujawniając swoich numerów a ludzie bardzo niechętnie odbierają takie telefony.
Po kilku próbach wysłałem mu email podając o której godzinie zadzwonię ponownie.
Odebrał telefon, ale... mam spore wątpliwości, czy to był nasz poprzedni rozmówca. Bełkotał niewyraźnie i nie potrafił skojarzyć omawianych wcześniej spraw.
Nabrałem podejrzeń, że to nie nasz klient, ale jego uzależniony współlokator.
A może klient jest uzależniony od współlokatora i jego dostaw?

W poniedziałkowych wiadomościach finansowych sporo czasu poświęcili kryptowalutom. Wszystkie wyraźnie spadły, bitcoin o 8%, dogecoin o 14%.
Pomyślałem o naszym kliencie - wiadomość jest chyba dobra. No bo skoro spadły, to teraz wzrosną.

Jest jednak i inna refleksja.
O ile nie mam wątpliwości co do powiązania kryptowalut z niebowstąpieniem, to nie widzę ich udziału w przepływie łask w odwrotnym kierunku.

9 comments:

  1. Mysle ze wazne jest spotkac zobaczyc taka osobe, ktora prosi o pomoc, zeby uczciwie ocenic sytuacje. Najgorzej maja osoby z chorobami psychicznymi, oni naprawde maja ciezkie zycie pod kazdym wzgledem i nieporadni sa z wydawaniem pieniedzy, a jak jeszcze pala papierosy to rzeczywiscie finansowo maja bardzo zle.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo ważne, choćby z odległości 3 m.
      Jeden rzut oka mówi więcej niż 1000 słów.
      W opisywanym przypadku wyszło na niekorzyść klienta, gdybyśmy go nie spotkali, nie wiedzielibyśmy o jego dodatkowych pasjach i zapłacilibyśmy rachunek bez dyskusji.

      Delete
  2. Nigdy nie działałem dobroczynnie w taki sensie jak opisujesz. Owszem pomagałem społecznie i na zasadzie wolontariatu w Domu Opieki, ale dlatego, że mnie się takie zajęcia podobały (czysty egoizm). Krótko pracowałem w instytucji już nie „dobroczynnej” i miałem okazję nawiedzać domy takie jak opisujesz. Wytrzymałem pół roku, gdy zrozumiałem, że takich ludzi nie da się „naprawić”.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Egoistyczna dobroczynność.
      Jest dobra dla obu stron.
      Wydaje mi się, że dobrze świadczy o tym egoiście - jego instynkt jest ukierunkowany z pozytywny sposób.
      Nie wyklucza to mozliwośći równoczesnego występowania złośliwości, ale to już zawiłości ludzkiego charakteru.
      Natomiast naprawianie ludzi... to marzenie, które niezbyt często się spełnia.
      Obecna cywilizacja wyrzuca wiele osób na margines. Do tego dochodzi prawo do wolności, które uniemożliwia siłowe nakierowanie takich osób na dobrą drogę.
      Porzucenie takich beznadziejnych przypadków może prowadzić do buntu lub rozboju, stąd troska państwa żeby temu zapobiec.
      Organizacje charytatywne to obecnie tylko przedłużenie tej państwowej akcji. Mamy większe możliwości bliskiego kontaktu i rozpoznania sprawy.
      A przy okazji, niektórzy mają atuty na Sąd Ostateczny, inni... trochę kontaktu z rzeczywistością, której nie doświadczą w mediach społecznościowych.

      Delete
    2. Mam temat na tę „dobroczynność” w ujęciu stricte egoistycznym. Pewnie lada dzień dopracuję. Ale przyznam, że nie potrafiłem wymyślić adekwatnego tytułu. Właśnie mi go dostarczyłeś ;) Dzięki.

      Delete
  3. Ogolnie zgadzam sie z potrzeba pomocy tym ktorzy jej wymagaja. Problem : jak odroznic ziarno od plew?
    Po pierwsze absolutnie nie rozumiem jak dorosla osoba moze nie dawac sobie rady z rachunkami, z podstawowymi wymogami zycia. Jednak w tym wypadku to "dlaczego" jest troche jasne - lokator z nalogami.
    Powiem Ci Lechu ze jesli pomagam to obdarowywujac darami rzeczowymi, nie daje forsy bo wiadomo na co ona idzie. U nas na skrzyzowaniach stoi masa zebrzacych, 3/4 z nich ludzie mlodzi i zdrowo wygladajacy - nie bede takich wspierac.
    U Ciebie troche inaczej skoro jestes czlonkiem Stowarzyszenia - pomoc musiecie niesc ale przynajmniej dobrze ze robicie to z rozwaga, nie trwonicie spolecznych pieniedzy.
    U nas wymyslono cos nowego, jako ze wyglada iz kto sie chcial zaszczepic to sie zaszczepil i przyrost niezmiernie spowolnial a daleko nam od procentu gwarantujacego stadna odpornosc : kazdemu chetnemu beda dawac 100 $. Nie wiem na ile to pomoze ale glowe dam ze pierwszymi chetnymi beda ci ze skrzyzowan.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Po pierwsze, działalność w instytucji charytatywnej i osobista pomoc osobom, które o to proszą, to zupełnie osobne dziedziny i ta druga pozostaje poza komentarzami.. chyba że ktoś pomaga złośliwie n.p. daje alkohol.
      Po drugie... nie dają sobie rady. Nie mam pojęcia o systemie opieki społecznej w USA, ale w Australii osoba w wieku emerytalnym, bez zasobów finansowych, może maksymalnie dostać co 2 tygodnie A$870 - samotna, A$1310 - para mieszkająca razem.
      To nie jest źle pod warunkiem że ma ieszkanie socjalne. Wtedy mają potrącone 25% emerytury i spokój.
      Jeśli takiego mieszkania nie mają, a wiele osób nie ma, to... nie mam pojęcia jak oni zyją.
      Ale nawet ci z mieszkaniem są w dużym kłopocie jak zdarzy się niespodziewany wydatek - zepsuje się jakiś mebel, naprawa samochodu (a czasem bez samochodu się nie da), dentysta - nie jest lekko.

      Delete
  4. Trcohę się odechciewa pomagać, jak się widzi takie beznadziejne przypadki. Może to okrutne, ale jestem przeciwna pomocy osobom, które mogłyby pójść do pracy i się ogarnąć, ale im się zwyczajnie nie chce. Dodatkowo ich zła sława zraża ludzi do pomagania tym, którzy na prawdę tego potrzebują, bo ci prawdziwi potrzebujący zaczynają niknąć w morzu cwaniaków, którzy chcą się łatwo prześlizgnąć przez życie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. O pomocy przez osoby prywatne pisałem w powyższym koemtarzu.
      Beznadziejne przypadki - tak, ale co zrobić? Co zrobić?
      WYwieźć na pustynię, wsadzić do więzienia?
      O zmuszeniu do pracy nie wspominam, bo istnieje ryzyko, że taka osoba zrobi sabotaż (wetknie igły w truskawki, które zbiera) albo sfinguje wypadek przy pracy i wtedy będzie się ubiegać o wysokie odszkodowanie.

      Delete