Friday, May 14, 2021

Za dwa tygodnie

Niedziela, 30 maja - Światowy Dzień Stwardnienia Rozsianego - KLIK.

Polecam bardziej urozmaiconą, australijską, wersję tej informacji - KLIK.

Do tego wpisu zainspirowała mnie pokazana dziś rano w dzienniku TV informacja o mężczyźnie, zapalonym fotografie i surfiście, który kilkanaście lat temu zapadł na tę okrutną chorobę.

Tutaj filmik sprzed kilku lat - KLIK.

Uwaga: na stronie, do której prowadzi ten link, czasem u dołu pokazuje się pasek oferujący subskrypcję, zasłania on guzik uruchamiający video. Należy pasek "zgasić" (kliknąć w X)  i powinno być w porządku.

Jak wspomniałem, filmik został zrobiony kilka lat temu, dzisiaj sytuacja jest znacznie trudniejsza. Członkowie miejscowego klubu surfowego wiozą Jima na plażę, wwożą go w mniejszym wózku do wody i, jak to sami mówią - próbują go utopić, ale on się nie daje :)

Tak się dziwnie złożyło, że 11 lat temu temat Stwardnienia Rozsianego stał mi się bliski, rokrocznie uczestniczyłem w MS Walk - relacjonowałem to kilkakrotnie na tym blogu - KLIK.

W tym roku jednak sprawa nieco się zachwiała, można powiedzieć - wpadła do czarnej dziury.
To znaczy, to ja, trzy tygodnie temu, wpadłem do czarnej dziury i jeszcze kilka dni temu nie w głowie były mi jakiekolwiek marsze.
Do tego dobiła mnie moja regularna partnerka w tych marszach - Gudrun - silna Niemka z Żarów koło Żagania...


Otóż gdy usłyszała o mojej niemocy, chyba ucieszyła się - to ja cię podbiorę z domu, załatwię wózek, i przewiozę cię dookoła jeziora - ha-ha-ha :)

Wyznam, że odniosło to odwrotny skutek, odechciało mi się wszystkiego.

Dopiero dzisiejsza relacja o mężczyźnie, który nie daje się utopić, przywróciła mi równowagę.

A więc - 30 maja.

4 comments:

  1. Okrutna choroba i bywa jeszcze tak ze taka choroba spada na kogos pelnego zycia jak ten pan Jim o ktorym piszesz (filmik obejrzalam), podziwiam takie osoby ktore dalej mimo trudnosci robia to co kochaly przed straceniem zdrowia ja przeciwnie, wycofuje sie, zamykam to co kochalam przed, zostaja mi tylko wspomnienia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. MS spada na kogoś pełnego życia...
      To wydarza się najczęściej. Na młode kobiety pełne sił i zyciowych aspiracji, to relacjonuję w zlinkowanych we wpisie wspominkach.
      Zamykanie się - wydaje mi się, że to naturalny odruch.
      Z drugiej strony warto zdawać sobie sprawę, że dookoła są ludzie gotowi podać pomocną rękę. Warto rozejrzeć się.
      Pozdrawiam

      Delete
  2. Słynny niemiecki żart;-)
    Mimo 17 lat pobytu tutaj ciągle wprawia mnie w osłupienie...
    Trzeba jednak pamiętać, że zwykle wypływa z dobrej intencji...
    Życzę dużo sił i zdrowia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Żart jest w porządku i tak go odebrałem chociaż nie kojarzyłem tego z niemieckim pochodzeniem.
      Moja uwaga, że Gudrun to silna Niemka, ta uwaga to wspomnienie spotkania w pociągu z grupą Niemców. Wracalismy wspólnie z Oberammergau do Monachium po maratonie narciarskim Konig Ludwig Lauf. W tej grupie była pani, która ni stąd ni zowąd zadeklarowała - wir, Preusian Mädchen, sind groß und stark.
      Rzeczywiście byłą DUŻA.
      Dygresja - w chwili gdy to mówiła, pociąg mijał Murnau, gdzie ciocia mojej żony przebywała w obozie jenieckim po Powstaniu Warszawskim , w którym była sanitariuszką.
      Mam sporo kontaktów z osobami pochodzenia niemieckiego i bardzo pozytywne doświadczenia. Jednak zawsze towarzyszą temu podobne do powyższej refleksje. Staram się je traktować jako wzbogacenie.
      Uwaga: ten komentarz był zdublowany więc usunąłem duplikat.
      Pozdrawiam.

      Delete