Saturday, May 8, 2021

Wybryki gimnastyki


Dzisiaj (sobota) włączyłem przypadkowo telewizor a tam - KLIK.

Poczułem się nieswojo, czy ja czasem nie wpadłem w sieci handlarzy perwersyjnymi treściami?

Wytłumaczenie - TUTAJ.

Już kilka razy zauważyłem informacje o "children abuse" - maltretowaniu dzieci. Konkretnie chodzi o trenowanie bardzo młodych dzieci, głównie dziewczynek, na mistrzów gimnastyki.

No cóż, wystarczy popatrzyć na ich precyzję ruchów i kontrolę przyrządów gimnastycznych.
Na zdrowy rozum to są rzeczy niemożliwe do osiągnięcia, więcej - to nie są rzeczy na zdrowy rozum.

Oczywiste jest, że do tego trzeba się zabrać w bardzo młodym wieku. 
To znaczy - tu nie ma chyba miejsca na "SIĘ ZABRAĆ", tu trzeba oddać bardzo młode dziecko w niewolę trenera/trenerki.
Na wiele godzin każdego dnia tygodnia. Na wiele lat.

Oczywiste jest, że tak intensywnym ćwiczeniom towarzyszą kontuzje. Równie oczywiste, że w przypadku kontuzji nie ma czasu na odpoczynek, rehabilitację. Jeśli możliwe to kontuzje się ignoruje, gdy niemożliwe podaje się środki uśmierzające ból, blokady - wydaje mi się, że to jest osobna dziedzina medycyny/farmakologii.

Osobna sprawa to motywowanie zawodników.
Mam nadzieję, że rośnie znaczenie motywacji pozytywnej, ale jestem pewien, że nadal funkcjonują "zachęty", które pamiętam z dzieciństwa - no ruszże tę dupę, ruszasz się jak krowa - myślę, że tu postęp jest nieograniczony.
W gimnastyce dochodzi do tego rygorystyczna dieta. To dotyczy również zawodów boksera czy dżokeja, którzy czasem muszą stracić kilka kilo w dwa dni.

No i wreszcie dno tej puszki Pandory - nadużycia seksualne.

Co mnie napadło żeby o tym pisać?
Na pewno kiepski nastrój, ale również refleksja nad rzeczywistością.
No bo jaka jest motywacja tych sportowców i ich opiekunów?
Wydaje mi się, że bardzo jednoznaczna - FORSA.

11 comments:

  1. "dżokej" to nie zawód, tylko tytuł przysługujący jeźdźcowi wyścigowemu po wygraniu stu gonitw... no, ale zostawmy słówka na boku, bo w uzusie common mogą mieć one różne znaczenia i nie jest to główny temat...
    z tą motywacją do uprawiania sporu wyczynowego to bywa różnie, zależnie od wieku i innych uwarunkowań... nie zawsze forsa jest pierwotną motywacją, czasem te motywacje mają charakter czysto psychiczny, tak ze strony sportowca, jak też opiekuna... no, ale z biegiem kariery okazuje się, że dalej bez forsy, bez dalszych materialnych inwestycji ani rusz... i robi się taka zasysająca czarna dziura, bo czas ucieka, zaś ciało młodsze, sprawniejsze nigdy nie będzie, wygrywanie musi się kiedyś skończyć i choć w ogólnym bilansie wygrywa sporo ludzi, to najrzadziej wygrany jest sam sportowiec...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. */errata: przed ostatnim zdaniem ma być zdanie: "trzeba zarabiać, aby zarabiać na zarabianie, takie błędne koło"...

      Delete
    2. Przepraszam, nie orientuję się w polskiej hierarchii i nomenklaturze. W Australii jest to osoba, która zawodowo ściga się na koniu (na wielbładzie chyba też). Oczywiście, jesli to zawód, to wymaga uprawnień a więc kandydat musi przejść szkolenie, zdać egzamin i uzyskać licencję.

      Delete
    3. A wlasnie ze zawod jockey a person who rides horses professionally in races

      Delete
    4. praktykant dżokejski lub kandydat również jeżdżą professionally, trzeba przyznać, że nawet zabawnie to brzmi: być dżokejem nie będąc jeszcze dżokejem :)
      ale spoko, jak wspomniałem wcześniej traktujmy rzecz na luzie: na przykład w Polsce "profesor" to albo stanowisko służbowe, albo tytuł naukowy, albo zwyczajowa forma odnoszenia się do nauczyciela w szkole średniej... polski to naprawdę fajny język :)

      Delete
  2. Aleś trafił w temat ;)

    Swego czasu w powiatowym ośrodku kultury opiekowałem się grupą młodych szachistów, dzieci pierwszych klas szkoły podstawowej. Zajęcia trwały dwie godziny tygodniowo i choć nie było katorgi fizycznej, była umysłowa. To graniczyło z cudem panować nad emocjami i zmuszać je do pełnej koncentracji umysłowej. Obok były zajęcia baletowe i przyznam, że nie wiem, które dzieci miały gorzej. Widziałem zmaltretowane twarze dziewczynek, radosny uśmiech opiekunów (rodziców) i nie wiedziałem, komu bardziej współczuć. Wiem, takie są wymogi, aby ćwiczyć od najmłodszych lat, ale wg mnie to powinno być prawnie zakazane. Dla mnie to zaspakajanie ambicji rodziców kosztem własnych dzieci.

    Chyba przed rokiem na HBO oglądałem program o molestowaniu amerykańskich małoletnich gimnastyczek przez lekarza, opiekuna reprezentacji olimpijskiej. Co z tego, że gość dostał wyrok kilkadziesiąt lat dłuższy niż mógłby przeżyć (ponad sto lat)? Coś w tym wszystkim nie do końca jest tak. Mam tylko jedną diagnozę, dokładnie taką samą jak w akapicie powyżej. Niektórym rodzicom odbija i zaczynają swoje własne dzieci traktować przedmiotowo.

    ReplyDelete
    Replies
    1. "..ćwiczyć od najmłodszych lat, ale wg mnie to powinno być prawnie zakazane.."
      Zgoda.
      Problem w tym, że nie wiadomo gdzie postawić granicę, do tego - każde dziecko odbiera to inaczej.
      Z innej beczki - zadziwia mnie to poświęcenie ludzi dla sportu. Zupełnie nie rozumiem jak można poświęcić wszystkie siły i czas żeby n.p. dalej rzucić młotem (i kowadłem).
      I napoważniejsze instytucja państwowe traktują to z największą powagą... i nie żałują na to pieniędzy.

      Delete
  3. Wedlug mnie to pieniadz wszedzie rzadzi. Jesli chodzi o ta gimnastyke to przeciez dzieci czyli rodzice decyduja, tyle poswiecen pracy jeszcze do tego leki przeciwbolowe a moze i na lepsze wyniki, moga nawet wpasc w nalog a tak naprawde kariera krotka czyli nawet pieniedzy nie za wiele.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Traktowanie kontuzji to dodatkowy temat, niespecjalnie związany z gimnastyką.
      W Australii mamy australijsk futbol, bardzo brutalna gra, szczególnie częste są wstrząsy mózgu. Reguła to 12 dni wyłączenia z gry. Okazało się, że to znacznie za mało. Teraz szykuje się masowy pozew byłych zawodników, którzy na stare lata mają powazne problemy neurologiczne i psychiczne.
      I dlaczego podatnicy muszą za to płacić?

      Delete
  4. Kiedy byłam dzieckiem zazdrościłam starszej o 3 lata siostrze, że może uprawiać sport(bieg przez płotki, skok wzwyż i w dal). Sama nie mogłam tego robić z racji kalectwa. Na szczęście siostra spełniała swoje, a nie rodziców marzenia i zakończyła "karierę", gdy przestało ją to bawić. Nie mam nic przeciwko by małe dzieci uprawiały sport, pod warunkiem, że nie będą w ten sposób rekompensowały niespełnionych marzeń rodziców. Pozdrawiam serdecznie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Sport dla dzieci, oczywiście, ale jedynym kryterium kontynuacji powinna być radość.
      Pozdrawiam.

      Delete