W piątek byliśmy na pogrzebie...
Zmarła nasza znajoma, Lidia Król z domu Szczerbińska.
To panieńskie nazwisko pamiętałem jeszcze z Polski - rok 1956 - Olimpiada w Melbourne - Lidia, wraz z trzema innymi zawodniczkami, zdobyła brązowy medal w gimnastyce.
W Polsce o niej pamiętają - KLIK.
Wizyta polskiej drużyny olimpijskiej była wielkim wydarzeniem dla australijskiej Polonii.
W tym okresie tutejsza Polonia to byli głównie repatrianci z Anglii - osoby związane z polską armią, repatrianci z Niemiec - osoby, które koniec wojny zastał w niemieckich obozach pracy, osoby związane z Armią Andersa, które dotarły tutaj z Bliskiego Wschodu i z Indii.
Z jednej strony była to pierwsza szansa kontaktu z ludźmi z Polski, z drugiej - spora rezerwa - jaki wpływ na tych ludzi miało 11 lat komunizmu.
Słyszałem ciekawą relację na ten temat...
Istotnym punktem spotkań Polonii w Melbourne był kościół św Ignacego blisko centrum miasta.
Polski ksiądz zachęcał Polonię do okazania gościnności rodakom, z drugiej strony ostrzegał, że drużynie towarzyszy wielu komunistycznych aktywistów i odradzał wizyty w kwaterach polskich sportowców i kontakty z osobami towarzyszącymi drużynie.
Nadeszła kolejna niedziela, przed kościół św Ignacego zajechały autokary a z nich wysypało się ponad 60 sportowców i spora grupa osób towarzyszących, wszyscy w olimpijskich strojach. Wmaszerowali do kościoła i usiedli w pierwszych rzędach.
W pierwszym rzędzie oficjałowie, w środku W. Reczek - prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego - członek KC PZPR.
Początek mszy - ksiądz w towarzystwie ministrantów wyszedł z zakrystii i zaniemówił - olimpijskie stroje, białe orły na piersiach.
A potem wszyscy zapomnieli o politycznej poprawności i nastąpiło pełne zbratanie.
W tej atmosferze polski repatriant z Sybiru poznał polską gimnastyczkę - miłość od pierwszego wejrzenia.
Pani Lidia miała jednak duże poczucie solidarności z drużyną i lojalności w stosunku do rodziny i przyjaciół - wróciła wraz z reprezentacją do Polski.
Z drugiej strony napotkała również zrozumienie - już po kilku miesiącach otrzymała zgodę władz na emigrację do Australii.
I żyli tutaj długo i szczęśliwie...
Państwo Król nie byli naszymi bliskimi znajomymi, spotkaliśmy ich towarzysko może kilkanaście razy, ale oboje zrobili na nas bardzo sympatyczne wrażenie - on - z jednej strony świetny fachowiec, z drugiej - mocno zaangażowany w działalność Koła Sybiraków, ona - pełna humoru i energii, sprawna fizycznie do ostatnich lat.
Na pożegnaniu pani Lidii, jej wnuczka grała pięknie na altówce. Rozmawialiśmy z nią chwilę po uroczystościach - okazało się, że zna naszego wnuka Feliksa, uczęszczała do tej samej szkoły - on do klasy baletowej, ona do muzycznej.
Jak miło.
========
Olimpiada w Melbourne - śledziłem ją z zapartym tchem.
Przez długie lata nie interesowałem się sportem, trochę przyczyniła się do tego moja Matka, która uważała go za zajęcie dla prostych ludzi.
Informacje sportowe potwierdzały tę opinię - kroniki sportowe, filmy - na pierwszym planie pokazywały radzieckich sportowców i podkreślały ich pochodzenie z ludu pracującego miast i wsi.
W roku 1955 radosna wizja komunistycznego świata zaczęła się nieco kruszyć, w Przeglądzie Sportowym informowano o osiągnięciach i rekordach sportowców USA.
Czytałem to coraz chętniej i przed olimpiadą byłem już chodzącą encyklopedią olimpijskich prognoz.
Na Olimpiadzie było kilka niespodzianek, ale generalnie prognozy się spełniły, USA zdominowały lekką atletykę i kilka innych popularnych sportów.
W klasyfikacji ogólnej jednak zwyciężył ZSRR - istotnym czynnikiem była duża ilość medali w gimnastyce (23, w tym 11 złotych).
Oto tablica pamiątkowa na stadionie olimpijskim.
Lekka atletyka - konkurencje kobiet = 3 biegi indywidualne, 1 sztafeta, 5 konkurencji technicznych - obecnie lekkoatletyka kobiet liczy 20 konkurencji.
Złoty medal - skok w dal - Elżbieta Krzesińska...
Przepraszam za obecność przypadkowych kibiców.