Wczoraj, 26 lipca 2024, początek Olimpiady i coś takiego pod stopami...
Flaky pastry?
Ciasto francuskie - co to za konkurencja sportowa?
Ciasto francuskie - no tak rozgrywki olimpijskie rozgrywają się w Paryżu, ale takiej konkurencji jeszcze chyba nie wprowadzili. Inna rzecz, że jedzenie jest tak popularną czynnością, że być może i tego się doczekamy.
Nie muszę chyba dodawać, że ta bieżnia (a może dno basenu pływackiego) znajdowała się w supermarkecie.
Nastrój wspomnieniowy z poprzedniego wpisu jeszcze trwa więc dołączę do niego moje olimpijskie wspomnienia.
Sportem zainteresowałem się chyba dopiero w 1955 roku a był to rezultat... odwilży politycznej w Polsce.
W PRL mocno promowano sport, w szkołach zdobywaliśmy odznaki SPO (Sprawny do Pracy i Obrony) - KLIK.
Ostatnie słowo mówiło wiele - Obrona - ludowej ojczyzny.
Wzorem byli sportowcy ZSRR, w kinach było sporo sportowej propagandy.
Dlatego dużym zaskoczeniem było dla mnie gdy w 1955 roku w tygodniku Sportowiec zaczęły coraz częściej pojawiać się informacje o sukcesach sportowców USA
Zacząłem coraz częściej tam zaglądać i ani się spostrzegłem i znałem nazwiska faworytów olimpijskich w lekkiej atletyce, boksie, pływaniu, szermierce...
A olimpiada miała być w Melbourne.
W okresie olimpiady Przegląd Sportowy ukazywał się 5 razy w tygodniu a w nim cudowne reportaże B. Tomaszewskiego.
4 lata później miałem już możliwość oglądania transmisji telewizyjnej z olimpiady w Rzymie i było to spore rozczarowanie - pojedynki lekkoatletów oglądane na ekranie nie były tak dramatyczne jak w relacjach pisemnych.
Przy okazji wspomnę dwie ciekawostki...
Wakacje letnie 1956, wracałem do domu pociągiem, tłok był ogromny, całą drogę z Gdyni do Warszawy przejechałem stojąc na korytarzu.
Tuż koło mnie stała para olimpijczyków, którzy za kilka miesięcy mieli pojechać do Melbourne...
Ryszard Malcherczyk - trójskoczek i Anna Wojtaszek - oszczepniczka.
Z przejęciem słuchałem ich rozmowy - nic specjalnie ciekawego aż nagle...
- Rysiek, nie wyobrażasz sobie jak ogromnie zależy mi na wyjeździe na tę olimpiadę.
- Co ty opowiadasz Anka, mnie dokładnie tak samo na tym zależy, każdemu w reprezentacji zależy.
- Nie, no tak, nie... dla mnie jest to coś niezwykłego.
Temat został wyczerpany, zastanawiałem się chwilę czy jednym olimpijczykom może bardziej niż innym zależeć na udziale w olimpiadzie, pewnie tak, to przecież są różni ludzie.
Sprawa przypomniała mi się już podczas olimpiady - Przegląd Sportowy doniósł, że Anna Wojtaszek odłączyła od polskiej reprezentacji i pozostała w Australii - więcej TUTAJ.
A więc ona miała rzeczywiście specjalne nadzieje związane z wyjazdem do Melbourne.
Pozostanę przy oszczepie... tym razem mężczyzn.
Ogromnym faworytem był Polak - Janusz Sidło - przed olimpiadą ustanowił rekord świata.
Podczas olimpijskiego konkursu J. Sidło wyszedł dość szybko na prowadzenie i losy złotego medalu wydawały się przesądzone aż, w ostatniej kolejce, Norweg E. Danielsen rzucił 6 metrów dalej, nowy rekord świata, ZŁOTO.
Z reportażu dowiedziałem się, że decydującym czynnikiem była zmiana oszczepu, J.Sidło pożyczył Danielsenowi swój oszczep - KLIK.
W Przeglądzie Sportowym obszernie i dramatycznie opisano ten szlachetny postępek.
Kilka lat temu poszukałem informacji na ten temat na internecie i znalazłem wzmiankę, że rzeczywiście tak było, z tym, że oszczep pożyczył radziecki sportowiec - Cybulenko - KLIK.
Co gorsza znalazłem też wyjaśnienie, że na zawodach olimpijskich cały sprzęt sportowy zapewniają organizatorzy (logiczne, gdyby zawodnicy korzystali z własnego sprzętu potrzebne byłyby regularne testy czy czegoś tam nie podkręcili).
Oj, jak dobrze, że ja tego wszystkiego nie wiedziałem i z wypiekami na twarzy czytałem o pojedynkach współczesnych mi herosów :)
P.S. Kilka miesięcy temu relacjonowałem jeszcze jedną stronę olimpijskich wspomnień- KLIK.