Monday, July 14, 2025

Klub książki

 Zima w mojej okolicy...
Znaczy, w nocy temperatura spada do 7C na zewnątrz, 15C w domu.
Rodzina w ruchu - w ostatni weekend nasza córka była z mężem na nartach terenowych, ich córka wędrowała z koleżanką po skalistej pustyni w centrum Australii, nasz najstarszy wnuk był w Polsce z harcerzami spod Krzyża Południa (Australia i Argentyna), średnia wnuczka spotkała się z jeleniem na tatrzańskim szlaku, a my...?

Przypomniały mi się słowa Wieszcza:
"O czym tu dumać na paryskim bruku... "

Paryski bruk - za daleko, poprosiłem ChatGPT o coś bliższego...

„O czym tu dumać wśród eukaliptusów?” (stylizowany na A. Mickiewicza).

O czym tu dumać w spiekocie południa,
Gdzie wiatr gorący w pustynię się wdziera,
Gdzie niebo pali, a ziemia bez studni,
I ani brzozy, ni cienia z modrzewia? 

Ojczyzno moja! – rzekłbym z tęsknotą,
Lecz głos zamiera pod słońca naporem.
Tu inny pacierz, tu inne pieśni,
Tu święta w grudniu z palmowym kolorem.

.....

Do Świąt jeszcze daleko, najbliżej było na comiesięczne zebranie klubu książki.
Kluby książki są obecnie bardzo popularne - organizują je biblioteki, organizują ludzie w swoich domach, ja od pewnego czasu chodzę zebrania klubu książki w pobliskim Neighbourhood House (Dom Sąsiedzki).
Na zebrania przychodzi maksimum 9 osób, ja jestem jedynym mężczyzną w tym towarzystwie - normalne. Dzisiaj dyskutowaliśmy książkę Anny Funder - Wifedom.
Wifedom?
To chyba oznacza los żony.
Smutny los.

Eileen O’Shaughnessy - żona pisarza - pochodziła ze średnio zamożnej rodziny, studiowała, planowała karierę naukową.
Przypadkiem spotkała Orwella (prawdziwe nazwisko Eric Blair), zakochała się i...
Wzięli ślub i Eileen całkowicie podporządkowała się stylowi życia męża.
Oznaczało to zaprzestanie studiów, przeprowadzkę do chatki w małym miasteczku i pracę od świtu do nocy - ogródek, sklepik warzywny, gotowanie i sprzątanie, edytowanie i maszynopisanie artykułów i książek męża. 
Na dodatek mąż miał nieprzeciętny erotyczny apetyt i nie próbował nawet ukrywać przez żoną swoich romansów.
Mało tego, podczas kilkutygodniowej kuracji w Casablance, Eric poprosił żonę o pozwolenie na odwiedzenie burdelu i spróbowanie jak "smakują" Marokanki.
Pozwoliła.

Książka Wifedom to rozważania autorki nad smutnym losem Eileen i próba uogólnienia tego losu na los wszystkich mężatek.
Osobna sprawa to długa lista zarzutów skierowana do biografistów Orwella - całkowicie ignorują istnienie i rolę Eileen w życiu pisarza.

Moja ocena - książka dobrze napisana, ale czasem gubi się w nadmiarze detali. Do tego raczej siłowe argumenty na temat żałosnej roli kobiety w małżeństwie.

Wydaje mi się, że moja obecność na zebraniu była trującym grzybem w barszczu.
Po pierwsze zauważyłem, że Eileen wyszła za mąż z własnej woli i że w każdej chwili mogła się rozwieść. W jej czasach i środowisku nie byłby to żaden skandal.
Po drugie... nadmieniłem, że niedawno obchodziłem wraz z żoną 60 rocznicę ślubu i żona uważa, że były to dobre lata.

P.S.
George Orwell - Wikipedia.
Eileen O’Shaughnessy - Wikipedia - polskiej wersji brak.

39 comments:

  1. żony donosicielki?
    Polska.
    Żona Jasienicy, Herberta(po śmierci kontrowersyjnego poety), inne...
    W wiejskim sklepiku zorganizowałem wymianę książek. Jak na razie - jednostronnej, ale jest zapotrzebowanie. Przyniosłem kilka pozycji, zniknęły. Satysfakcja. Przyniosę następne. Obok sklepiku jest"biblioteka", w której zrezygnowano z mojej bezpłatnej oferty.Tematyka różniasta, od Masocha, Dicka, po Boya, Mostowicza, Lema itd.
    Podręczniki - socjologia, historia, politologia, geografia, filozofia w następnej dostawie. Około 15 książek, ciężkie'; Tatarkiewicz, Kotarbiński, Szczepański oraz marksistowskie i socjalistyczne prace, ale nadal użytkowane w uczelnianej edukacji. Wycofano z bibliotek akademickich starsze wydania, bo pojawiły się nowe,"poprawione". Wiem o czym piszę.
    Orwell. Posiadam dwie jego pozycje, ale się nie pozbędę. Jedna z nich, to, w skrócie- organizacja walki zbrojnej w miastach- oczywiście Druga Wojna Światowa.
    gaśnicowy

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj nieładnie tak, bez powodu, wyszukiwać informacje o kobiecych zdradach :(((
      Sąsiedzka wymiana książek - bardzo dobra inicjatywa.
      My mamy setki polskich książek, które pewnie pójdą na przemiał.
      Książka Orwella napisana w czasie II WW - ciekawe, Wikipedia o tym nie wspomina.

      Delete
  2. Jak kocham ksiazki, jak wciaz czytam i czytam wedlug wlasnego wyboru i gustu, w zyciu bym nie wstapila do klubu ksiazkowego wlasnie dlatego iz jestem bardzo asertywna a klub zmusilby mnie do czytania "modnych" ksiazek.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja mam duże kłopoty ze znalezieniem książek, które bym chętnie czytał.
      Klub książki spełnia dwa zadania - bodziec do sięgnięcia po książkę, spotkanie dyskusyjne z ludźmi.
      Tego drugiego mocno brakuje ludziom w moim wieku.
      Nie znam zasad doboru lektury - nasza "kierowniczka" dostaje z biblioteki książki dla wszystkich osób w klubie, na kolejnym zebraniu je oddajemy... i czasem dyskutujemy.

      Delete
  3. Bardzo nieładnie donosić na męża(casus Jasienica, pisarz kontrowersyjny dla pewnych kręgów NSZ) - płatna agentka służb komunistycznych za Gomułki.
    Orwell, "Moja wojna". Warto przeczytać, zerknę jaki nakład przy okazji.
    Tysiące książek powinno iść na przemiał. Palenie źle się kojarzy, ale czyniono to od tysięcy lat. Nawet święty Ludwik kazał spalić parę wozów świętych ksiąg, a był Wielki.
    gaśnicowy

    ReplyDelete
    Replies
    1. No cóż skoro małżeństwo było zadaniem służbowym pani Neny D. to tylko jednemu panu mogła służyć.
      Orwell - Moja wojna - dziękuję za informację... po intensywnych badaniach doszedłem do wniosku, że książka ta została wydana tylko w Polsce. To jest tłumaczenie wielu esei i korespondencji Orwella, które nie zostały w Anglii wydane w formie książkowej.

      Delete
    2. Tego nie wiedziałem. Przeczytałem krótki wywiad(w Sieci)z tłumaczem Orwella B. Zborskim. Przetłumaczył 10 książek Orwella i dowiedziałem się o kilku faktach z życia pisarza. Przyjaźnił się z Józefem Czapskim(starał się by wydano"Na nieludzkiej..."w j. ang.- mam chyba"maszynopis", wyblakły na bibule?),znał kilku wybitnych Polaków, pomagał im, jak potrafił. Zborski twierdzi, że Orwell nie zmarł na gruźlicę, ale na jakąś inną chorobę płuc, której nabawił się w Hiszpanii. Pod koniec życia, jak był już bogaty, sprowadzono mu antybiotyk z USA. Pierwsza dawka pomogła, i jak twierdzi Zborski zadziałała niczem"siekiera". Były jakieś powikłania po tym antybiotyku, druga dawka, niestety nie pomogła... . może nie trafiona diagnoza.. Co na ten temat inni biografowie? Dla wielbicieli Orwella istotna sprawa...
      gaśnicowy

      Delete
    3. Przepraszam.
      Jest to kopia"maszynopisu""Wspomnień starobielskich"- pamiętam, że znalazłem ją gdzieś porzuconą, ale chyba nie był to śmietnik...
      gaśnicowy

      Delete
    4. Orwell a sprawa polska - nie wiedziałem o jego spotkaniach z Polakami, wiedziałem, że krytykował Anglię za nieudzielenie pomocy podczas Powstania Warszawskiego. Ale to były tylko artykuły w gazetach.
      "..jak był już bogaty.." - nie sądzę żeby zdążył być bogaty, Animal Farm została wydana w 1945 r, ale bardzo dyskretnie, żeby nie urazić ZSRR. 1984 - wydane w 1949 - rok przed śmiercią.
      Jego wcześniejsze książki, w czasie publikacji, nie zyskały znaczącej popularności.

      Delete
    5. Lechu
      może znajdziesz w Sieci wywiad Piotra Samolewicza z Bartłomiejem Zborskim. Trochę poszperałem dla zaspokojenia ciekawości. Zborski twierdzi, że kłopoty finansowe Orwella skończyły się po wydaniu"Folwarku". Po raz pierwszy w życiu. Zdobył rozgłos i pieniądze, wtedy zaczął sprowadzać ze Stanów streptomycynę, na którą mógł sobie pozwolić. Czy już wtedy był bogaty? Nie wiem... Natomiast, jak mówi Zborski w wywiadzie "...kiedy ukazał się"Rok 1984"pisarzowi pozostało już niewiele życia. Nie mógł skorzystać z dużych pieniędzy, jakie spadły nagle na niego niczym manna z nieba".
      Zresztą bogactwo Orwella nie polegało na dobrach materialnych, ale bycie bogatym i sławnym nawet przed samą śmiercią może dało mu jakąś satysfakcję? Trudna sprawa...
      co na to inni biografowie - nie wiem, bo nie czytałem. Tak, jak pewnie nie przeczytam książki Funder, nie podyskutuję...
      gaśnicowy

      Delete
    6. Wywiad znalazłem, ciekawy, bardzo dziękuję.
      Jeśli chodzi o antybiotyki, to nie sądzę żeby to wymagało bycia bogatym. Przypomnę, że w roku 1944 zarezerwowano dla Armii Andersa 1 milion dawek penicyliny. Również w PRL tuż po wojnie penicylinę dostarczała UNNRA a potem już produkowali w Tarchominie.

      Delete
    7. Ciekawy wątek.
      Znajdzie się jednak zawsze jakieś"ale".
      Odnośnie penicyliny w Armii Andersa. Ratowali się jak mogli. Na pierwszej linii najważniejsza była morfina. Dopiero ewakuowanym do szpitali aplikowano penicylinę. Dr Dietrich z Armii Andersa, miał problem z penicyliną i zwracał uwagę na jej skuteczność. Otóż, to był pewien eksperyment, pierwszy raz zastosowany w Polskich Siłach Zbrojnych. Lekarzy nie mieli doświadczenia, a sprawozdania miesięczne o działaniach penicyliny były nie dość dokładne, o ile w ogóle były. To uniemożliwiało w zorientowaniu się w kwestii skuteczności... itd. itd..
      ale skoro o kobietach wybitnych - u Andersa były"Pestki", jedyne takie na świecie...
      O tych żonach, kobietach(każda jest wyjątkowa!), to niejako "natchniony"Twoją notką sięgnąłem sobie po historię o innych kobietach, o których coś czytałem. Dwie mnie zainteresowały(będzie seria?). Żony Joyce'a Nora i Jeanne Hebuterne żona - ?..., no i żona Clintona, która za niego w Owalnym nosiła spodnie...
      a o kochankach można?
      gaśnicowy

      Delete
    8. Kobiety wybitne...
      Popełniłem kilka blogowych wpisów o silnych kobietach.
      Kobieta wybitna... na to składa się wiele czynników, niektóre z nich nie są zależne od kobiety która się wybiła.

      Delete
  4. 60 lat!
    Należy się medal za ofiarność i odwagę;)

    Ja tylko 34 i to były cudowne lata. Bardzo bym chciała do tych 60 dobić...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak się należy to przyjdzie :)
      Może nie medal, ale dostaliśmy życzenia od Króla Anglii.
      Wprawdzie wyprzedziła Go Sztuczna Inteligencja, ale nie narzekamy.
      Szczegóły tutaj ==> https://poledownunder.blogspot.com/2025/06/anniversary.html

      Delete
  5. Z Twoimi wnioskami zgadzam się, ta żona to typ uległy, bez żadnych swoich pragnień i pasji chyba, tak to wygląda, a że nie bała się zarazić czymś od męża?
    U nas minęło 41 lat, ale czy dane będzie więcej?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trudno zrozumieć psychikę Eileen O'Sh :(
      41 ++++ przy Waszym trybie życia będą to radosne lata czego szczerze życzę :))

      Delete
  6. Brawo, zachowałeś się świetnie i odważnie skoro grono było zdecydowanie damskie:))

    ReplyDelete
  7. 60 lat! To imponujące, gratuluję!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję.
      60 lat --- przed rocznicą przypomniała mi się piosenka - 16 tons - o ciężkiej pracy górnika w USA. Poprosiłem ChatGpt o napisanie rocznicowej piosenki na tę melodię, wnukowie wykonali, była dobra zabawa :)

      Delete
  8. Nie zgodzę się z tym, że ,,wyszła za niego z własnej woli'' i ,,nikt by na nią krzywo nie patrzył, jakby się rozwiodła''. Im dawniej w historię, tym więcej małżeństw ,,bo muszę/ bo czas/ bo lepszego nie znajdę/ bo finanse każą''. Z rozwodem to samo - dziś przeczytałam artykuł, że ilość rozwodów w Australii spadła, bo ludzie nie mają możliwości finansowych wyprowadzić się od małżonka, albo nie mogą spłacić go i jego części wspólnego mieszkania. ,,Czy ktoś się będzie krzywo patrzeć'' to jedna z mniej istotnych kwestii przy decyzji o rozwodzie.
    Jednak uważam, że pewnie taki układ małżeński był dla niej wygodny - mogła pomagać w karierze, pisać coś, może uznała że taki mąż lepszy, bo nie trzeba super gotować czy sprzątać, bo i tak go w domu nie ma, a jak będzie mieć kochanki, to chociaż nie będzie zawracać jej głowy. Muszę przyznać, że całkiem dobrze brzmiący układ.
    Jest też opcja, że włożyła w to małżeństwo na tyle wysiłku, rzuciła studia, jakąś pozycję sobie wywalczyła pomagając w pisaniu, że szkoda było to zaprzepaszczać, więc w to brnęła. Ludzie też nei rzucają studiów po czterech latach,tuż przed magistrem nawet jak nienawidzą tych studiów i czują, że to nie to. Szkoda włożonego czasu.
    Ale najważniejsze to to, że strasznie mi smutno, że ta kobieta tak młodo umarła i to jeszcze w takich smutnych okolicznościach, że nie wybudziła się z narkozy. I że cierpiała jakiś czas na problemy z kobiecymi sprawami. KIedyś słyszałam opinię rosyjskich, ukraińskich i wioskowych polskich znachorem, że ,,problemy z kobiecą częścią ciała są najczęściej od tego, kiedy mąż ma za dużo innych kobiet, albo kobieta nie akceptuje siebie bo mążjej nie chce''. Byłoby to przerażające, gdyby było to prawdą.

    ReplyDelete
    Replies
    1. To że wyszła z własnej woli, to raczej rzecz pewna.
      Jej najbliższa rodzina miała wyższe wykształcenie i dobrą pracę. Ona odnosiła sukcesy na studiach, robiła magisterium, pisała poezje.
      Być może wyobrażała sobie, że to będzie małżeństwo partnerskie - oboje będą kontynuować swoje ścieżki kariery.
      Po 2 miesiącach było jasne, że została zdegradowana do roli służącej.
      Według mnie rozwód w niczym by jej nie zaszkodził. Jedyne wytłumaczenie jakie widzę, to że kochała Erica/George'a - smutne.
      I jeszcze jeden paradoks - w roku 1944 oni adoptowali dziecko. Eileen miała przed sobą 9 miesięcy życia i już była w bardzo złym stanie zdrowia - ciągłe bóle i krwotoki. Eric był świadomy swojej gruźlicy, też miał częste krwotoki.
      Nawet gdy żyli to i tak ich adoptowany syn większość czasu mieszkał u siostry Orwella. Wygląda na to , że żyje mu się dobrze.

      Delete
    2. Paradoksem wcale nie jest to, że przygarnęli dziaciaka. Paradoksem jest raczej to, że facet, który było bezpłodny ożenił się z babką, która też miała poważne problemy ze swoimi kobiecymi narządami, aż musiała mieć je usunięte.
      To, że zdecydowali się na adopcję dziecka, kiedy mieli takie problemy zdrowotne, było raczej nieodpowiedzialne. (obecnie nikt by im dzieciaka nie dał, bo nie zaliczyliby testu na ,,czy jesteście w stanie temu dziecku zapewnić opiekę przez najbliższe lata''). Trochę przerąbane było być kiedyś siostrą faceta, któremu zmarła żona. Albo siostrą kobiety, której mąż nie miał żadnych sióstr czy kuzynek/ w miarę młodych ciotek. Bo taka siostra miała prawie 100% pewności, że jeśli coś się stanie żonie brata, dzieciak wyląduje u niej i nie ma zmiłuj :)

      Delete
    3. Biografowie piszą, że oboje - Eric i Eileen bardzo chcieli mieć dziecko i byli szczęśliwi gdy je "mieli". Istotne, że adoptowanemu chłopcu wyszło to na dobre.
      Osobna sprawa to, co o tym myśleli ich krewni, na których spadła opieka nad dzieckiem.
      Ale ich nikt się nie pytał o zdanie.

      Delete
    4. Tak, chłopakowi wyszło to na dobre, ale tylko dzięki zaangażowaniu ciotki. Bo gdyby mógł tylko liczyć na jak widać egoistycznych rodziców, którzy chcieli po prostu mieć, jak zabaweczkę, i nie patrzyli też na opinię krewnych, to z sieroty stałby się z powrotem sierotą. Dlatego dzięki bogu za ciotkę. Uratowała sytuację.

      Delete
    5. Masz rację, bardzo nieodpowiedzialne posunięcie... może sugerować, że jednak w tym małżeństwie były jakieś zgodne poglądy i coś trzymało ich razem.

      Delete
    6. Nie neguję, że im ze sobą było ok. W pierwszej wiadomości wspominałam, że kobiecie mogło być w porządku w takim układzie, że mogła sobie pisać, faceta nie było, zawracał głowę innym kobietom. Sama byłabym zadowolona w takim układzie : )
      Co do ich syna, to jeszcze chciałabym wspomnieć, że chyba nie mogę go nazwać go ,,ich'' synem. Zmarli zanim chłopiec zdążył ich zapamiętać, nie zdążyli go niczego nauczyć, nie jest ich biologicznym dzieckiem, dla mnie jego rodzicem jest siostra Orwella. I chwała za tę kobietę.

      Delete
    7. Pełna zgoda, szczególnie w przypadku "syna".
      Inna sprawa, że prawdopodobnie jemu lub jego wychowawcom przypadły w spadku tantiemy za książki Orwella a to były poważne kwoty.

      Delete
  9. Bardzo dobra inicjatywa taki klub książek. U mnie w głównej bibliotece miasta też organizują takie wieczory i spotykają się raz na tydzień. Ja natomiast chodzę do innej biblioteki, gdzie spotykamy się raz na miesiąc i rozmawiamy na zadany temat, przynosimy swoje książki. Mamy też drobne przekąski, które same szykujemy. Mają być zdrowe bo spotkanie nazywa się Książka jak witamina. To jakby spotkania terapeutyczne. Tak szczerze sobie rozmawiamy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. U nas mamy kluby książki w wielu bibliotekach, niektóre tętnią życiem, niektóre - ledwo dyszą. Niestety te ciekawsze są dość daleko lub działają w niewygodnych dla mnie godzinach.
      Nasza córka należy do prywatnego kółka książkowego.
      Ja nie jestem zbyt zadowolony ze swojego klubu, w ostatnim roku dałem radę przeczytać do końca chyba tylko 4 książki. Wydaje mi się, że panie, które przychodzą na spotkania, mają zawsze wiele ubocznych tematów do omówienia i ja tam jestem tym piątym kołem u wozu :(

      Delete
  10. U nas też chodzą same kobiety i rzeczywiście często narzucają tematy I odchodzimy od głównego zagadnienia. Czasami pojawia się jeden facet, który jest osiedlowym sponsorem. Faceci nie lubią się zwierzać i roztrząsać jakieś psychologiczne sprawy. Ten który przychodzi, to działacz społeczny i zna się na ludziach.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trudno być facetem w starszym wieku...
      Istnieją liczne kółka towarzyskie dla mężczyzn, ale ja czuję się w nich obco. Główne tematy to majsterkowanie i komentowanie meczów australijskiego futbolu.

      Delete
  11. Moje gratulacje z okazji pięknej rocznicy!
    Nie martw się, u nas lato identyczne jak u Ciebie zima.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zupełnie się nie martwię, ale jednak czasem rezygnuję ze spaceru.
      Nasze wnuczęta przysyłają nam zdjęcia z Polski, Tatry, Jura krakowsko-częstochowska - trafili na całkiem znośną pogodę.

      Delete
  12. A propos book club, czy oglądałeś film pod tym samym tytułem? Po polsku to był tytuł Pozycja obowiązkowa 😃👍👏,
    Ja teraz oglądam Book Club the next chapter i tak mi się przypomniało. Dobre komedie z doskonałą obsadą 👏 i muzyką.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zauważyłem informacje o tym filmie, ale to był chyba czas covidu. Poszukam na internecie.

      Delete
  13. Bardzo ciężki los miała żona Lwa Tołstoja. Wierna z niej była i bardzo pracowita kobieta. Dbała o niego i jego twórczość. Na stare lata wielki pisarz zostawił ją i związał się z młodym mężczyzną i jemu zapisał prawa do swojej tworczosci...
    Wiele było takich wiernych i oddanych kobiet w świecie twórców... I to na całym świecie...To były zupełnie inne czasy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zofia Tołstoj, z domu Bers - dziękuję za zachętę do poznania jej biografii.
      Zgoda ciężkie życie, ale jednak na arystokratycznym poziomie.
      Inny przypadek ciężkiego losu żony słynnego pisarza to żona Karola Dickensa.

      Delete