Tuesday, August 27, 2024

Kopciuszek

 W sobotę wybraliśmy się na balet - Kopciuszek, muzyka S. Prokofiew, wśród wykonawców nasz wnuk - Feliks.

Oczywiście główna sprawa to udział Feliksa. 
Na początku roku dostał angaż do Victorian State Ballet i bierze udział we wszystkich występach tego baletu a jest ich sporo i to w różnych stanach Australii.
Mam mieszane uczucia w tym temacie - z jednej strony wiem, że od najwcześniejszych lat taniec to była jego ogromna pasja i sprawiał mu wiele radości. A więc kolejny krok do przodu.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że kariera w balecie to chyba najbardziej niepewna ścieżka zawodowa, chyba mniej pewna niż kariera zawodowego sportowca.
Z trzeciej strony wiem, że Feliks jest bystry i potrafi myśleć w bardzo nieszablonowy sposób a więc ma duży potencjał na ciekawą pracę w jakimś stabilnym zawodzie.

Druga sprawa - moje uwagi na temat baletu jako formy artystycznej.
Według mnie jest to sprawa mętna i śliska. 
Ciekawostka - pierwszy oficjalnie uznany występ baletowy miał miejsce w Paryżu w 1583 r i był to - Ballet des Polonais (Balet Polaków) zamówiony przez Katarzynę Medycejską z okazji wyboru Henryka Walezego na króla Polski - KLIK - ciekawe, że ta strona nie ma polskiej wersji językowej ?:(
Sprawa mętna i śliska (?) - podejrzewam - (obym się mylił), że motorem napędowym baletu była okazja prezentacji bardzo zgrabnych kobiet w strojach eksponujących ich wdzięki.
Prawie do końca XIX wieku scenariusz baletu był prosty - bajeczne sceny dające możliwość pokazania wielu tancerek, a więc Jezioro Łabędzie, Syrenka, Śnieżynka, Kopciuszek itp.
Dopiero Ballets Russes Diagilewa - KLIK - zmieniają tę formułę.
Na marginesie - S. Prokofiew i Kopciuszek...
Prokofiew to jeden z moich ulubionych kompozytorów - muzyka klasyczna i Rewolucja Październikowa. Jednak muzykę do Kopciuszka komponował w czasie II Wojny Światowej, w tym okresie nie miał już chyba wątpliwości na temat socrealizmu, z drugiej strony nie było jasne jak to będzie wyglądało po wojnie. Rezultat - muzyka nie jest zbyt ciekawa, ale jednak ma "prokofiewowski" smak - klasyczna harmonia na niezbyt równej drodze.

Trzecia sprawa - sobotni występ.
Odbył się w Palais Theatre - zabytkowym teatrze położonym w rozrywkowej części Melbourne - nad morzem, w sąsiedztwie Luna Parku.
Rezultat oczywisty - bardzo duży ruch, tłumy ludzi, błyskające światła - dojechanie i znalezienie parkingu było nie lada wyczynem.
Przedstawienie było bardzo sympatyczne - zgodnie z formułą staromodnego baletu indywidualna rola męska była tylko jedna - książę. Nasz wnuk jeszcze nie ma pozycji solisty a więc był jednym z 8 młodzieńców tworzących tło. 

Czwarta sprawa - wtorek - tym razem ja zabawiłem się w Kopciuszka - poranne zakupy - piekarnia, bazar i supermarket - 4 duże torby - koszt A$262 = 681 złotych.

Przypisy:
Prokofiew - Balet Kopciuszek - Wikipedia - KLIK.
Prokofiew - Balet Kopciuszek - Walc - KLIK - uwaga - to jest tylko ilustracja muzyczna, około 2 min 55s zegar odlicza sekundy do północy.
Prokofiew - Balet Kopciuszek - przyrodne(wyrodne) siostry - KLIK.
Balety XX wieku - Święto Wiosny - KLIK.

Thursday, August 22, 2024

Be Be

 Co za tytuł wpisu?

Moje pierwotne skojarzenie to słynna niegdyś aktorka - Brigitte Bardot - KLIK.
Rozglądając się po blogowym kółku pomyślałem oczywiście o Frau Be, ale brakowało mi drugiej połówki.

Skojarzenie było wynikiem informacji muzycznej podesłanej mi przez Google - 6 września, koncert Australijskiej Akademii Muzycznej, w programie między innymi - koncert na altówkę Beli Bartoka, wykonawcy - Sebastian Coine - altówka i Berta Brozgul - fortepian.

A więc podwójne muzyczne Be Be...
Nie jedyne, mamy jeszcze świetnego kompozytora angielskiego Beniamina Brittena.
No i jeszcze Bertolda Brechta - autora opery - Opera za Trzy Grosze.

Świat aktorski prezentuje się lepiej chociaż w innych regionach alfabetu :
C. C. - Claudia Cardinale,
D. D. - Danielle Darieux,
G. G. - Greta Garbo,
M.M. - Marylin Monroe.

Z tego całego towarzystwa najbliższa wydała mi się Berta Brozgul.
Skrobnąłem internet - zgadza się - w środę wystąpi(ła) w katedrze św Pawła w Melbourne - akompaniamet 
Wczoraj powtórzyłem piątkową wyprawę tramwajem do miasta. 
Przed koncertem wylądowałem w NGV - National Gallery of Victoria - prezentują właśnie wystawę - Pharaoh...


Nie spodziewam się tu rewelacji - rzeźby faraonów i bożków, mumie.
Sporo miejsca zajmują plansze z fragmentami historii Egiptu.
Złośliwość podpowiada mi - porównaj to z osiągnięciami sztuki Aborygenów...


Muszę przyznać, że wystawa zorganizowana została bardzo starannie - plątanina wąskich i ciemnych korytarzy, nastrojowa muzyka...


Ten eksponat zwrócił moją uwagę - para królewska - takie sympatyczne buzie, ale... czy dobrze widzę - pani faraonowa ma odłupane piersi?


Ta postać z laską przypomina mi moją sytuację...


Na koniec oczywiście mumia i grób...


Przy wejściu/wyjściu z galerii gości wita/żegna lustrzany posąg bogini Diany, wystarczy zrobić pół kroku a błyszczy się inny fragment rzeźby...

Pora przenieść się do katedry- anglikańskiej.

Przed chwilą zakończyła się ceremonia religijna,  w przejściu zauważam księżycę (to moja próba feminizacji zawodu - ksiądz) - słownik PWN podpowiada, że jedynym historycznie uzasadnionym terminem jest - ksieni.
Co ciekawe to podsłuchałem, że pochodzi z Iranu!?!
Niestety nie ma już czasu na pytania, zaczyna się koncert.

Sopranistka Sarvenas Monfaredi wykonała 10 znanych arii operowych, akompaniament Berta Brozgul.
Internet nie potrafi znaleźć wiele informacji o śpiewaczce, to nieistotne - śpiewała pięknie.
Po koncercie podchodzę do pani Berty i zadaję prywatne pytanie - jestem emigrantem z Polski, do Australii przyjechałem 41 lat temu, to był okres masowej migracji w Polski, czy Pani rodzice też należeli do tej grupy?
Niezupełnie - daty nawet się zgadzają, ale matka pochodzi z Południowej Afryki a ojciec z Rosji z tym że wyemigrował wcześniej.
Może to i dobrze bo polskie ślady w Południowej Afryce są dość szokujące - KLIK.
Rozmowa przechodzi na bezpieczniejsze, muzyczne, tematy. Okazuje się, że Berta ukończyła wydział muzyczny w VCASS - szkole, do której uczęszczał nasz wnuk (balet) i jeszcze uczęszcza nasza wnuczka (aktorstwo).
Czyli jak się poszuka to jakieś połączenie się znajdzie.

Teraz korci mnie żeby ponownie odwiedzić katedrę św Pawła, podczas ceremonii religijnej, może będzie okazja porozmawiać z ksienią z Iranu :)

Ilustracje muzyczne:
- Bertold Brecht/Kurt Weill - Opera za 3 grosze - Ballada o Mackie Majchrze - Louis Armstrong -  KLIK.
-  To samo,  ale po czesku - jakie to nam bliskie - KLIK.
- W.A. Mozart - Don Giovanni - aria Vedrai carino - KLIK.
- Benjamin Britten - Przewodnik po orkiestrze - KLIK.
- M.M. - KLIK.

Monday, August 19, 2024

Miły dzień staruszka

 Dzisiaj, poniedziałek, idealna pogoda - czyste niebo, brak wiatru, słońce przygrzewa.

Pomyślałem chwilę ze smutkiem o Robercie, któremu resztka śniegu pewnie topnieje w oczach.
I w drogę... do fryzjera.

Po drodze minąłem pana strzygącego trawę wzdłuż szkolnego płotu, grzecznie usunął się na bok dając mi przejście.
Za chwilę to ja miałem strzyżenie na głowie.
Z mojego blogowego zdjęcia wiecie, że strzygą mnie tak jak ten trawnik - końcówka nr 2 na czubku głowy, nr 1 na szyi i koło uszu, nr 1.5 na boku głowy.
Wrrrrrrrum i za 3 minuty skończone.

Poszedłem na spacer do pobliskiego parku.
Po drodze minąłem piekarnię, która bardzo często wystawia ciekawe ogłoszenia.
Dzisiejsze...

Wstęp wolny... na zakupy.
Jak tu się nie skusić?

Krótki marsz i jestem na placu zabaw... pusty.
Nic dziwnego - w promieniu 800 m od domu mam 4 place zabaw. Bardzo rzadko widuję tam jakieś dzieci, najczęściej w niedzielne popołudnie w towarzystwie ojca.
Jasne - gdy dziecko jest z matką to spędzają czas na zakupach, dziecko dostaje coś słodkiego do gryzienia i czas mija miło.

Na placu znajduję informację, że w przyszłym roku planują przebudowę i jeszcze lepsze dostosowanie do potrzeb mieszkańców tej okolicy.
Zgadza się, podobne przebudowy były również na innych placach zabaw w mojej okolicy. Nie widziałem żadnej potrzeby tych zmian. Odniosłem wrażenie, że po przebudowie na placu zabaw pozostaje mniej atrakcji wymagających wysiłku fizycznego, przybywa huśtawek i zjeżdżalni.
Jakoś nikt nie wpadł na pomysł żeby zainstalować automat ze słodyczami.
To na pewno zwiększyłoby zainteresowanie.

Dla mnie plac zabaw to okazja do podreptania po schodkach czy drabinkach i zwieszania się z jakichś uchwytów.

W drodze powrotnej przechodzę obok zakładu kosmetycznego dla psów i kotów.
Oto lista usług...


Trudno znaleźć coś poniżej A$100.
O ile taniej ostrzyc staruszka takiego jak ja - w poniedziałek specjalna stawka - A$20.

Żeby jednać cos kupic wstępuję do apteki.
Wstęp za darmo.
Kupuję regularne leki - też za darmo.
To jest "safety net" - siatka bezpieczeństwa - renciści, po wydaniu na lekarstwa A$278, mają leki na receptę za darmo do końca roku.
W aptece spotykam dwóch panów w mojej kategorii wiekowej. 
Co zwraca moją uwagę to, że nie są otyli.
To samo dotyczy starszych mężczyzn, których spotykamy na imprezach kulturalnych.

Wracam znowu koło szkoły, minęło 1.5 godziny, strzyżenie trawnika jeszcze trwa.

Friday, August 16, 2024

Kontakt trwalszy niż śnieg

 Kalendarz informuje, że jesteśmy w środku zimy.
Termometr pokazuje coś innego - 4 ostatnie dni - słoneczne, temperatury do 22 C.

Z pewną obawą myślę o lecie, które przyjdzie już za 4 miesiące. 
Na dachu sąsiedniego domu zauważyłem, że sąsiad jest bardziej praktyczny - nie myśli, tylko instaluje dodatkową klimatyzację...

Nic dziwnego, że z niedowierzaniem przeczytałem email od znajomego z Kanady, że właśnie przyjeżdża do Australii na maraton narciarski Kangaroo Hoppet - KLIK.

No rzeczywiście, brałem udział w tym wyścigu ponad 15 razy, ale kiedy to było...?
Wspomnę tylko, że znajomego z Kanady poznałem 30 lat temu, styczeń 1994, na maratonie narciarskim we Włoszech. To było króciutkie spotkanie w sklepie spożywczym, tam poznałem jego imię - Robert - i utkwiło na tyle w pamięci, że bez trudu rozpoznałem go 7 lat później w Czechach. Tam mieszkaliśmy w tej samej kwaterze i Robert oferował mi przejazd samochodem do Austrii i potem nasze ścieżki krzyżowały się wiele razy - zawsze na śniegu.
Ostatni raz,  15 lat temu, właśnie na Kangaroo Hoppet.

A dzisiaj...
Pierwsza rzecz, dziś rano dotarła do mnie informacja, że komitet organizacyjny Kangaroo Hoppet zdecydował się odwołać wyścig. Uzasadnienie poniżej...


Aktualizacja na bieżąco (22/8/24).... powyższe zdjęcie wyparowało z internetu jak resztki śniegu na narciarskich trasach.

Druga rzecz, Robert przesłał mi informację, że jest już w Auckland - Nowa Zelandia - w Melbourne będzie za 5 godzin, wie o odwołaniu wyścigu.
Z Kanady do Australii przez Nową Zelandię... w czasach Kolumba i Magellana chyba lepiej planowano podróże międzykontynentalne.

Spotkaliśmy się w centrum Melbourne - poniżej dowód - Robert w towarzystwie miejscowych biurokratów...


Okaz zdrowia, cóż więcej można dodać.
Plus optymizm, Robert ma nadzieję, że po pierwsze - przez tydzień ochłodzi się nieco i spadnie trochę śniegu. Po drugie - organizatorzy zorganizują namiastkę wyścigu i dostanie kolejną pieczątkę w paszporcie narciarza.

Dzisiaj spotkaliśmy się na lunchu w restauracji - Robert opowiadał o swoich wyścigach w ostatnich latach - tylko w tym roku zdążył już przebiec 17 maratonów narciarskich. Ja wspominałem wyścigi na których się spotkaliśmy przez laty.

I było miło.
Następne spotkanie za rok o tej samej porze :)

Sunday, August 11, 2024

Litwo, ojczyzno moja

 Przebywamy nadal w kulturalnym wyżu.
W sobotę odwiedziliśmy z tej okazji Klub Litewski w Melbourne - KLIK.

A tam...


Lietuva tevyne musu - czyli jak w tytule wpisu.

Przepraszam za kiepską jakość zdjęć, ale niestety nie potrafiłem zredukować odblasku światła.

A na innej ścianie...


Poznajecie?

I jeszcze...


Poczet królów litewskich -  dolny rząd - Stanislovas Lescinskis, nad nim - Jonas Kazimeras Vaza itd.

I jeszcze mapa...


Oj, trafiłem na sporne terytoria...
Ukrainy brak, zamiast niej, w środku, w kolorze żółtawym - Podolia, po prawej widać Krym należący do Moscovii, natomiast pozycja Chin wygląda raczej na wizję przyszłości.

Powodem wizyty była teatralna wersja powieści Frankenstein, o której wspominałem w tym blogu. Sztukę wystawiła szkoła do której uczęszcza nasz wnuk nr 2.
To była bardzo unowocześniona wersja i według mnie nie było w niej wiele sensu co nie umniejsza walorów przedstawienia - świetne dekoracje, doskonała gra aktorów-uczniów.
Na dodatek, w programie przedstawienia wyczytałem, że członkiem zespołu muzycznego był uczeń o nazwisku Mościcki - jak Australijczycy wymawiają to nazwisko???

Wyjątkowo pasowało mi do pocztu władców litewskich i polskich.

W niedzielę wyż kulturalny będzie nadal trwał.

Friday, August 9, 2024

Pozostaje przyszłość

 Przyszedł do nas wyż wydarzeń kulturalnych - ostatnia niedziela - koncert, w programie m.in. utwór M. Ravela - Tombeau de Couperin.
Dzisiaj - piątek - regularny koncert z serii Mostly Mozart. O tych koncertach wspominałem wiele razy na tym blogu.
Tym razem była to Symfonia Nr 40, "dodatkiem" był koncert na dwoje skrzypiec J.S. Bacha.
Bardzo popularne utwory, na szczęście nie próbowałem porównywać koncertu z wykonaniami z przeszłości i było mi bardzo dobrze.
Na tyle dobrze, że oszczędzę czytelnikom swoich rozważań na tematy muzyczne.

Miłym zaskoczeniem był fakt, że jednym z wykonawców koncertu na dwoje skrzypiec był Jakub Jakowicz, syn Krzysztofa Jakowicza, którego pamiętam z koncertów w Filharmonii Warszawskiej przed wielu wielu laty :)

Po koncercie, idąc do samochodu, przechodziłem obok galerii sztuki współczesnej więc zerknąłem na aktualną wystawę - Future Remains - czyli tytuł tego wpisu.

Ten tytuł zastanowił mnie - Pozostaje Przyszłość?
Co to znaczy?
Na to pytanie odpowiedziałem sobie pytaniem - a co pozostanie po teraźniejszości?
Zastanawiałem się długo i doszedłem do wniosku że NIC.

Uzasadnieniem tego wniosku były eksponaty zaprezentowane na wystawie...



Powyższy eksponat pasował szczególnie to tytułu wystawy.
Dokładnie takie samo dzieło sztuki podarłem kilka dni temu na kawałki i wyrzuciłem do śmieci. Do pojemnika "recycling" - czyli faktycznie - spełniło swoją rolę w teraźniejszości i ma przez sobą przyszłość, może nawet kilka wcieleń - chyba raczej - "wpapierowań".


Wracam do tytułu wystawy - Pozostaje Przyszłość(?)
Zgadzam się, że... przyszłość ma przed sobą kolejną przyszłość i tak w kółko, ale czy cokolwiek z tego pozostanie?

Przypisy:
Krzysztof Jakowicz - KLIK.
Jakub Jakowicz - KLIK.
Future Remains - KLIK.

Tuesday, August 6, 2024

Werfel

 Poprzedni wpis był o wycieczce do Stanowej Biblioteki w Melbourne.
Dzisiaj będzie o tym po co tam pojechałem.

Wpis jest w kategorii Historia, to ostrzeżenie - będzie dużo o tym co mi się zdawało a czego teraz już i tak nie ma.

Werfel - czy komukolwiek to słowo się z czymkolwiek kojarzy?

W pierwszych latach PRL to było dość znane nazwisko - Roman Werfel - KLIK - niby nie zajmował żadnego znaczącego stanowiska, ale był wpływową osobą w prasie i publicystyce.
Dlatego szokiem dla mnie było gdy pod koniec szkoły podstawowej wpadła mi w ręce książka - Pieśń Bernadetty - KLIK - opowieść o życiu Bernadetty, dziewczynki, której w grocie w Lourdes objawiła się Matka Boska. Autor - Franz Werfel.

Wprawdzie imię inne, ale w tamtych czasach nie zwracano zbytniej uwagi na takie szczegóły.
Jak to możliwe - myślałem - że czołowy propagandzista komunistyczny jest wyraźnie skoligacony z propagandzistą katolickim?

Minęło 60 lat i nazwisko Werfel zakołatało do mojej świadomości.
Mocno zafascynowała mnie Alma Mahler - jak nazwisko wskazuje żona słynnego kompozytora Gustawa Mahlera, która zdążyła również poślubić słynnego architekta Waltera Gropiusa i wspomnianego wcześniej Franza Werfla.
Z tym ostatnim przeżyli niezwykłą przygodę.
Przed włączeniem Austrii do Rzeszy w 1938 roku, Franz Werfel, który był Żydem uznał, że trzeba emigrować. Przenieśli się do Francji i zaskoczyła ich tam okupacja niemiecka.
Jedyną drogą ucieczki była emigracja do USA - statek z Lizbony do Nowego Jorku.
Trzeba było nielegalnie dostać się do Hiszpanii a dalej już droga była względnie prosta.
Zamieszkali więc w Lourdes, kilkanaście kilometrów od granicy z Hiszpanią, i tam czekali na okazję.
Sprawa się komplikowała i zdesperowany Franz złożył uroczyste ślubowanie, że jeśli się wydostaną z Francji to napisze bestseller na temat objawienia Bernadetty.
Nie minęło wiele czasu i trafiła się okazja - amerykański dyplomata - Varian Fry - organizował regularny transfer żydowskich uciekinierów przez granicę francusko-hiszpańską.
Franz i Alma trafili na świetne towarzystwo - razem z nimi uciekali Henryk Mann, brat Tomasza Manna i syn Tomasza Manna - Golo.
Pewnym kłopotem był bagaż Almy - 18 walizek - Varian Fry przewiózł je legalnie przez granicę pociągiem do Madrytu jako swój osobisty bagaż.
Po osiedleniu się w USA Franz zabrał się ostro do roboty, książkę Pieśń Bernadetty wydano w 1941 r,  po angielsku w 1942 r, i zyskała ogromną popularność - Werflowie stali się bardzo zamożnymi ludźmi.

Wracam do rzeczywistość (względnej).
Do biblioteki pojechałem czytać książkę F. Werfla, ale nie Pieśń Bernadetty lecz inną jego sławną(?) książkę - 40 dni Musa Dag.
Sławna książka - wspomniana wyżej książka to zbeletryzowana relacja o tureckiej rzezi Ormian podczas I Wojny Światowej. Wydana w 1933 roku książka przyniosła F. Werflowi wielką popularność, był kandydatem do Nagrody Nobla, oraz ogromne uznanie społeczność Armeńskiej.
Publikacja książki zbiegła się z przejęciem przez Nazistów władzy w Niemczech. Książki F. Werfla - Żyda - spłonęły na stosie, ale 40 dni Musa Dag można nadal było dostać w niemieckich księgarniach. Książka stała się bardzo popularna wśród Niemców pochodzenia żydowskiego, którzy widzieli w niej zapowiedź Holocaustu.
Bardzo zaskoczyła mnie informacja, że książkę przetłumaczono ponownie na angielski w 2012 roku i właśnie to wydanie przejrzałem w ostatnią sobotę.
Przejrzałem - niestety już po kilku stronach zdałem sobie sprawę, że nie dam rady tej książki przeczytać. Nie myślę to nawet o starannym przeczytaniu 881 stron, ale choćby poczuć klimat książki, poczuć jakieś zainteresowanie.
NIC :(
Fakt wydania książki obecnie w Anglii bardzo mnie zastanowił - czyli wydawca liczy na licznych czytelników, dlaczego ja nie załapałem się do tej grupy?
Czy ja jestem taki młody duchem czy to objaw postępującej demencji?

Z biblioteki wychodziłem smutny, moją uwagę przyciągnęła książka na półce z nowościami...


Kalifornijskie życie Czesława Miłosza?!?
Okazuje się, że książkę wydano już w Polsce - KLIK.
Cz. Miłosz jest o pokolenie młodszy od F. Werfla
Czy książka zyska zainteresowanie?

Przypisy:
1. Teresa Torańska w książce ONI poświęca Romanowi Werflowi obszerny rozdział - polecam - KLIK.
2. Franz Werfel - KLIK.
3. Varian Fry - KLIK.
4. The Forty Days of Musa Dagh - KLIK.

Friday, August 2, 2024

W bibliotece

Dzisiaj odwiedziłem centrum Melbourne, nie byłem tu pół roku i wyznam, że sam pobyt w gęsto zaludnionym miejscu był sporą atrakcją. 

Do miasta dojechałem tramwajem, tu przesiadłem się z kolejny tramwaj i zaskoczenie...


Tramwaj podjechał a oczekujący pasażerowie zawołali: gdzie tu są drzwi ?!
Rzeczywiście, drzwi nie były takie oczywiste, szczególnie gdy tramwaj był w ruchu.
W środku lekko-średni tłok, większość młodzi ludzie, z przyjemnością stwierdziłem że wielu oferowało mi swoje miejsce.
3 przystanki i byłem pod biblioteką.
Pogoda słoneczna, na trawniku po drugiej stronie schodów sporo osób siedziało na trawie.


W środku makieta biblioteki , warto się przyjrzeć żeby nie przegapić atrakcyjnych miejsc...


Zauważyłem czytelnię dla dzieci, zajrzałem do środka, na półkach książki w różnych językach, z przyjemnością zauważyłem, że ilość lektur w języku polskim nie ustępuje perskiemu czy portugalskiemu i przewyższa szwedzki. Czy ktoś to czyta to już inna sprawa.


Wreszcie główna aula - świątynia czytania...


Na krużgankach na wyższych piętrach wystawa historii książki. Przepisywane ręcznie książki z XIII wieku, pierwsze książki drukowane. 
Ciekawostka - żydowska Tora, wydanie kieszonkowe...


Wysokość "strony" około 10 cm, ależ ci ludzie musieli mieć wzrok żeby odczytać tak małe litery.

A co ja tam czytałem?
Książki, które miałem zamiar przeczytać trzeba było zamówić i będę miał do nich dostęp za kilka dni, dzisiaj w oko wpadła mi książka o prowokacyjnym tytule "Against Empathy" - Przeciw empatii - KLIK.
Autor uważa, że empatia oparta jest na z gruntu błędnym mniemaniu, że jesteśmy w skórze osoby, której przytrafiło się nieszczęście i w rezultacie tracimy zdolność obiektywnej oceny sytuacji. Zamiast tego proponuje racjonalne współczucie - "rational compassion".

Po 3 godzinach wyszedłem na ulicę, ależ tu wszystko urosło!


Znowu jazda przez centrum Melbourne, moją uwagę zwraca wiele miejsc gdzie można wypożyczyć elektryczny rower lub hulajnogę. Oczywiście samoobsługa. W śródmieściu ruch samochodowy jest mocno ograniczony i hulajnogi są całkiem popularne.

Śródmieście Melbourne to niezbyt wielki teren, mój tramwaj jedzie teraz przez rozległe przedmieścia a ja porządkuję wrażenia z tej wizyty. 
Przede wszystkim ludzie - stwierdzam, że chyba 80% spotkanych osób to byli Azjaci i że prezentowali się lepiej niż osoby o korzeniach europejskich.
Mam na myśli ogólny wygląd - estetyczne ubranie, fryzura, sympatyczny wyraz twarzy.  Jeśli chodzi o "białych" to miałem poczucie jakiegoś braku równowagi - wiele osób bardzo otyłych, twarze przeładowane kosmetykami, kolczyki i tatuaże w zaskakujących miejscach.

Wizerunek zdecydowanie poprawił się gdy przejeżdżałem w okolicy eksluzywnych prywatnych szkół. Tu też było wielu uczniów i uczennic pochodzenia chińskiego i hinduskiego, ale "biali" byli równie liczni a co ważniejsze byli "normalni" w moim, pozbawionym empatii, mniemaniu.

Wreszcie końcowy przystanek, wraz ze mną wysiada uczennica z "dobrej szkoły".
Na oko 40 kg bagażu.


To i o dobrą figurę łatwo :)