We acknowledge that we are meeting today on the lands of the Woi wurrung (Monash), and Wurundjeri (Whitehorse) people and we wish to acknowledge them as Traditional Custodians.
(Note: our part of Boroondara has not determined any acknowledged custodians at this time.)
We acknowledge the richness, diversity, and sophistication of the cultures of First Nations peoples.
We acknowledge with sorrow the wrongs of the past that have taken place and continue into today.
We pay deep respects to Elders past and present and honour the strong leadership that is evident in the emerging Elders of tomorrow.
We hope to partner together and work to build a more just and compassionate society for the traditional owners of this land.
Uproszczone tłumaczenie:
Uznajemy, że spotykamy się dzisiaj na terenach ludów Woi wurrung i Wurundjeri i pragniemy uznać ich za Tradycyjnych Opiekunów.
(Uwaga: nasza część dzielnicy nie ustaliła jak dotąd żadnych tradycyjnych opiekunów)
Uznajemy bogactwo, różnorodność i wyszukanie (sofistykację) kultur Pierwszego Narodu.
Uznajemy z żalem zło, które miało miejsce w przeszłości i jest kontynuowane do dzisiaj.
Okazujemy głęboki szacunek Starszyźnie Plemiennej przeszłości i czasów obecnych i uznajemy silne przywództwo widoczne w dojrzewającej Starszyźnie jutra.
Mamy nadzieję być współpartnerami i pracować nad budową bardziej sprawiedliwego i współczującego społeczeństwa dla tradycyjnych właścicieli tych ziem.
Powyższą deklarację składa prezes mojego oddziału Stowarzyszenia św. Wincentego a Paulo przed każdym zebraniem.
Podobne oświadczenia składane są przy okazji wszystkich oficjalnych spotkań w Australii.
Skoncentruję się przez chwilę na drugim paragrafie -
Uznajemy bogactwo kulturowe.
Spytałem kolegów ze Stowarzyszenia czy wiedzą coś konkretnego na temat tego bogactwa.
Nie wiedzą, ale są przekonani, że istnieje.
Powierciłem w internecie - jedyne co znalazłem to link do ośrodka informacyjnego plemienia Wurundjeri, który to ośrodek organizuje płatne spotkania na temat dorobku kulturalnego plemienia.
Złożyłem wniosek, żeby nasze Stowarzyszenie zamówiło takie spotkanie i rozpowszechniło jego wyniki. Wniosek zaginął gdzieś w pandemicznym zamieszaniu więc ponowię tę próbę.
Natura nie znosi próżni więc moje poszukiwania informacji o przeszłości Aborygenów trafiły na coś trudnego do strawienia - dzieciobójstwo.
Zasadniczo powinno to być oczywiste - plemiona koczownicze -
- po pierwsze - nie gromadzą zapasów i są zdane na to co znajdą lub upolują. W rezultacie muszą systematycznie kontrolować swoją populację.
- po drugie, jak sama nazwa wskazuje, są w ciągłej gotowości do zmiany miejsca a zatem członkowie plemienia muszą być w każdej chwili zdolni zabrać ze sobą cały swój dobytek.
W przypadku małych dzieci, które nie zniosą trudów przeprowadzki...
W zeszłym roku czytałem biografię Joyce Nankivell, bardzo zasłużonej australijskiej działaczki charytatywnej (m. in. pracowała dwa lata na polskich kresach w latach 1921-23 a w 1939-40 roku zorganizowała ucieczkę do Palestyny ponad 2,000 Polaków żydowskiego pochodzenia - KLIK. KLIK.)
Joyce spędziła dzieciństwo na plantacji trzciny cukrowej i była świadkiem wędrówek plemion aborygeńskich.
Wspomina, że niektóre aborygeńskie matki wykorzystywały przejście przez plantację jako okazję żeby podrzucić tu swoje dzieci.
Jeśli dziecka nie dało się podrzucić, to stosunkowo małobolesną metodą było nasypanie mu pełno piachu do ust.
O Joyce Nankivell nikt obecnie w Australii nie pamięta natomiast tradycje aborygeńskie urosły do mitologicznych rozmiarów.
Ale są to tylko politycznie poprawne mity.
Źródła:
- TUTAJ link do polskiego tłumaczenia artykułu na temat dzieciobójstwa i kanibalizmu wśród Aborygenów.
- Oryginał TUTAJ.