Brzdęk pękających planów i zamiarów rozległ się już w czwartek, ale dopiero dzisiaj wypełniła się miara zawodów, zaniechań i dokonań, a na dodatek zgadza mi się to z niedzielną intencją więc teraz pozostało tylko słuszność tytułu pisemnie uzasadnić.
Czwartek - koło południa doszły mnie sygnały, że w naszym stanie znaleziono covidowe ognisko na kilkanaście fajerek i przed wieczorem było jasne, że od północy czeka nas jakiś lockdown, o 6 wiedzieliśmy, że najcięższego kalibru - maski cały czas, zakaz odwiedzin, limit oddalenia od domu - 5 km max, zamknięte wszystko oprócz sklepów spożywczych i aptek.
Znamy to, niewiele zmienia nasz tryb życia - jedyna istotna dolegliwość, to brak kontaktu z wnukami.
Czas lockdownu - tydzień, czyli do czwartku włącznie z tym, że ze sporym naciskiem podkreślono, że rozluźnienie zostanie poprzedzone gruntowną analizą.
Oczywiście moim pierwszym skojarzeniem był opisywany 2 tygodnie temu coroczny MS Walk - 30 maja - Dzień Stwardnienia Rozsianego.
Już wtedy miałem obawy czy dam radę uczestniczyć. Kilka dni temu dyskutowałem z moją marszową partnerką atrakcyjne alternatywy (spacer wokół kasztanu Paderewskiego w Królewskim Ogrodzie Botanicznym:).
Teraz władza ustawiła wszystko na miejscu.
Jedyny drobny pozytyw to organizatorzy marszu dali mi opcję zmiany opłaty rejestracyjnej na dotację. Inne opcje to refundacja lub przeniesienie na przyszły rok.
Przez ostatnie dwa dni czas schodzi mi bardzo marudnie.
Oczywiście, rutynowo oglądam dziennik telewizyjny plus docierają do mnie bieżące komunikaty. To samo co było przez 2 lata.
Jakiś ogólny wniosek?
Bóg nie zsyła na ludzi testów ponad ich siły i zdolności.
Australia (i Nowa Zelandia), ze względu na swoje oddalenie, praktycznie nie doświadczyły żadnej pandemii. Do tego konieczna jest bowiem znacząca ilość przypadków.
U na przypadki były pojedyńcze ich późniejszy, niekontrolowany, wzrost to już wyłączna zasługa naszych medyczno-politycznych działań.
Sprawy pokrewne.
Dzięki tracking system (cyfrowemu nadzorowi), nagle wszystkie fakty stały się sobie pokrewne.
Moja obserwacja - gdyby ten system nie był taki dobry, to chyba dałoby się uniknąć kilku pomniejszych lockdownów. Ktoś pocierpiałby gorączkę w domu i sprawa rozeszłaby się po kościach.
Istotny szczegół - od paździenika 2020 nie było w Australii śmiertelnych przypadków Covid.
Szczepienia - generalnie jesteśmy chyba 2 miesiąca do tyłu. Politycy i naczelni medycy, przy okazji tłumaczenia opóźnień zachwalają jak świetną robotę robimy.
Bardzo podoba mi się angielski zwrot - second to none - nie ma sobie równych (?).
No więc taka jest tutejsza edukacja, służba zdrowia....
Przyznaję, że ostatnio zwrot ten nie był nadużywany.
Szczepienia - kontynuuję.
W tv reportaże z masowych szczepień w pięknych budynkach - choćby Royal Exhibition Building - jednym z budowniczych był ojciec słynnej śpiewaczki Melby a koncertował tam - Paderewski!
Właściwie powinienem był zamienić MS Walk pod kasztanem na szczepienie w sali koncertowej.
Wydaje mi się, że władze nie zauważają, że te szczepienia to naruszenia lockdownu - dalej niż 5 km od domu, znacznie dłużej niż godzina poza domem.
Gdy zbierałem się do tego wpisu miałem w głowie sportową, obyczajową i religijną refleksję, ale wyznam, że jakoś mi wyparowały.
Więc lepiej nie będę pisał na siłę.